Bardzo doceniam to, co robi Michał Szafrański. Ba! Polecałem nawet i nadal polecam jego książkę Finansowy ninja, jednak uważam, że – choć to na wskroś dobry człowiek, jak zgodnie zeznają nasi wspólni znajomi – jego genialna działalność może wpędzić Cię w jedną pułapkę. Let me show you w jaką.

Wprowadzenie do wstępu
Zawsze w takich tekstach na początku warto napisać to, czego się NIE chce przez to powiedzieć. W przypadku Michała na pewno – ma przecież tylu fanów i ludzi, którzy są mu po ludzku wdzięczni za to, że zachęcił ich do wyjścia z długów. Dlatego też ze względu na Wasz spokój ducha, drodzy Szafrańskianie chciałem na początku powiedzieć, czego na myśli na pewno nie mam.

polsat

Disclaimer 1
Nie uważam, że nie należy oszczędzać. W wieku paru lat dostałem w rodzinie ksywkę Pieniężnik, w przedszkolu zacząłem oszczędzać na emeryturę, a parę kilo cukierków, które dostałem od Rodziców na urodziny na obozie harcerskim pośrodku mazurskiej głuszy przeznaczyłem na handel – i jako lokalny słodyczowy monopolista świetnie na tym wyszedłem (choć mógłbym lepiej, ale aspiracje co do marży miałem zdecydowanie zbyt małe). Innymi słowy – tak, uwielbiam oszczędzać i to oszczędne życie promować. Mógłbym równocześnie urodzić się w Szkocji, Krakowie i Poznaniu.

Disclaimer 2
Nie uważam, że o budżecie domowym nie należy myśleć w ogóle. Uważam tylko, że przesadna na nim koncentracja może doprowadzić do złych skutków w życiu przedsiębiorcy i zaraz spróbuję to udowodnić.

Disclaimer 3
Uważam, że po trosze każdy jest przedsiębiorcą – ponieważ nawet jako pracownik najemny, dysponuje różnymi zasobami, z czasem i kompetencjami na czele, które są aktywem, które na rynku pracy wymienia na pieniądze i inne benefity. Z tego też względu twierdzę, że ten post z uwagą powinni przeczytać nie tylko właściciele firm, choć to głównie do nich go kieruję.

Aspiracje
Do zeszłego roku, nie doceniałem świadomie aspiracji. Świadomie, tzn. wiedząc dlaczego są istotne, tylko bardziej czując że takie są. Tego stanu rzeczy nie zmieniło spotkanie z Tadeuszem, znajomym mi milionerem, który lubi mówić, że na żadnym nowym interesie nie chce zarobić mniej niż parę milionów. Dlaczego? Bo rzadko kiedy daje się osiągnąć pełnię zamierzeń. Czasem jest to 50%, innym razem 90%, jeszcze kiedy indziej 70%. Sęk w tym, że 70% od 10 000 000 zł, to znacznie więcej niż 70% z 100 000 zł… Właśnie dlatego Tadeusz nie tyka się rzeczy, które w najlepszym razie nie dadzą dużego efektu 🙂 Uśmiechnąłem się wtedy pod nosem, ciesząc z trafności rozumowania, którą intuicyjnie zawsze podzielałem.
Później było lipcowe seminarium Miracles of Capital, gdzie jednym ćwiczeniem dr Jeh Shyan Wong pokazał nam dlaczego brak aspiracji prawie gwarantuje brak sukcesów. Od tej pory powtarzam to ćwiczenie w pracy z każdym zespołem w każdej mojej firmie. Podzieliłem się nim nawet na którymś z lajwów na facebooku. I wtedy nagle przyszło olśnienie!
św. Maksymilian! Ten gość, o którym pisałem na blogu już co najmniej parę razy w różnych kontekstach, pokazał mi bardzo dobrze, jak ważne są aspiracje. Ale zanim rozwinę ten wątek – możecie uciąć sobie 30-minutową przerwę w czytaniu, by obejrzeć film na jego temat:

Co – poza Łaską i pilnym rozeznawaniem Woli Bożej – było gwarantem sukcesu Świętego? Gigantyczne aspiracje, które w sobie obudził i uznał za własne. Jego celem było, cytuję: Podbicie dla Niepokalanej wszystkich dusz i każdej z osobna – tak żyjących wówczas, jak i w przyszłości. Patrząc na to od strony operacyjnej, chciał dotrzeć ze swoim przekazem do miliardów ludzi. Nie interesowały go tysiące, ani miliony. Interesowały go miliardy ludzi. To dlatego – jak podaje anegdota – spytany czy cieszy się z wielkiego sukcesu Rycerza Niepokalanej, tj. milionowego nakładu, miał odpowiedzieć, że wcale się nie cieszy, ponieważ milionowym nakładem nie zrealizuje swojego celu, czyli dotarcia do KAŻDEGO człowieka na ziemi.
Być może pod jego aspiracjami podpisałoby się wielu ludzi, ale niewielu jest na drodze do ich osiągnięcia (tylko popatrzcie na mizerię dzisiejszych mediów katolickich)… dlaczego? Bo tak naprawdę nie ma takiej aspiracji. Aspiracje deklarowane, a nie przeżywane, to nie aspiracje, tylko gadanina.

Co ma do tego Michał Szafrański?
Pora wyjaśnić co z tym wszystkim ma wspólnego Michał Szafrański. Otóż – jego wspaniała działalność natchnęła mnie niedawno obawą o to, czy aby nie będzie jej produktem ubocznym ograniczenie aspiracji ludzi jedynie do nieposiadania długów, albo w najlepszym razie do posiadania oprócz tego oszczędności, które na obecne czasy będą w miarę zadowalające. To nie są złe aspiracje. Być może dla niektórych zbawienne, jeśli mają one zastąpić pęd do posiadania mnóstwa niepotrzebnych rzeczy, czy ciągłego wypoczywania w atrakcyjnych lokalizacjach. To będzie nawet bardzo dobre, ale… moim zdaniem potrzebujemy jako Polacy czegoś innego. Potrzebujemy ludzi z aspiracjami zostania miliarderami. Nie takimi jakich znamy dotąd – komunistycznych, postkomunistycznych, czy quasi solidarnościowych cwaniaków. Takich normalnych, zwykłych, jakich jest wielu na świecie – ludzi, którzy chcieli być jak najbardziej pożyteczni dla jak największej liczby ludzi przez jak najdłuższy czas. I dzięki tej aspiracji wymyślili coś nowego, albo zaczęli robić coś starego na nowy sposób, etc.
Oczywiście liczy się stara zasada jednego z moich ulubionych księży:

zanim weźmiesz się za ulepszanie świata, opłać rachunki.

Dlatego to, co robi Michał uważam za ważne fundamentalnie. Istotne jest jednak, by na tym się nie zatrzymać, by z narodu dzikich przedsiębiorców, którzy potrafią ugotować zupę na gwoździu, nie zmienić się w sytych mieszczan, których jedyną ambicją jest kupić trochę obligacji. I tego może nie powiedzieć swoim fanom Michał, który jasno deklaruje, że ma mentalność robienia wszystkiego samemu, bez budowania zespołu, etc. I nie jest to nic złego dla pojedynczego człowieka – nawet widać po przykładzie Michała, że wręcz przeciwnie – jednak patrząc globalnie, lepiej być narodem współpracujących średniaków, niż genialnych samotnych wilków.

Konkluzja
Jest takie powiedzenie, wg którego

oszczędnością i pracą ludzie się bogacą.

Rozwinę je mówiąc, że jest prawdziwe, jednak oszczędność nie może wykluczać inwestowania i brania na siebie ryzyka; a praca powinna być skierowana na wypełnienie szalonej aspiracji, którą rozpisano na mniej szalone kroki. Inaczej mamy groszowe oszczędności i niewolniczą pracę.

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily