Niedziela wieczór. To czas, w którym Prawdziwi Katole zasiadają przed internetami i biorą się za przypiekanie cyfrowym ogniem. Kogo? Dzisiejszych Giordano Brunów, którzy z niebywałą odwagą zdejmują z ich oblicz firany obłudy. No i Maciejów Stuhrów, którzy tym Prawdziwym Polakom (bo Prawdziwi Katole są często Prawdziwymi Polakami) bohatersko wygarnęli pedofilię pod Cedynią. Avanti!

Zatem i ja biorę się za robotę. Bóg i Ojczyzna czekają 😉

Sesja zdjęciowa z inauguracji katolskiej inicjatywy sportowej www.DobroczynnaZaprawa.pl 🙂
fot. www.pracowniasynergii.pl

Na początku mały disclaimer – jakkolwiek powyższy wstęp zaprawionemu Czytelnikowi może wydać się absurdalny, odnoszę wrażenie, że żyjąc w czasach Wikipedii i Wykopu, coraz częściej musimy być przygotowani na stykanie się z ciemną (nie oświeconą) niewiedzą (na marginesie – ktoś łapie to nawiązanie intertekstualne? 🙂 ). Dlaczego? Cóż, na coraz więcej tematów ludzie tworzą sobie poglądy w oparciu o słabe przesłanki, na domiar złego nie mogą ich zweryfikować, bo z wiedzą ogólną jak z obyciem w historii u młodego Stuhra.

Ok, dość marudzenia, jakkolwiek wynika on z troski o redaktora RuszamySie.pl, który spłodził tekst, o którym mowa była ostatnio. Przejdźmy do rzeczy i odpowiedzmy na zadane wówczas pytania.

Czy Waszym zdaniem admin RuszamySie.pl przegiął bagietę?

Moim zdaniem tak. Nie dość, że wchodzi na delikatny obszar, to jeszcze poruszając się po nim z wdziękiem walca drogowego, nie zauważa że głównie krytykuje słowa autorytetu od medycyny sportowej, a nie ich redakcyjną konkluzję wzywającą do umiaru. Przesadzam? Przeczytajcie tytuł wpisu, wypowiedź prof. Żołądzia i konkluzję tekstu w Gościu Niedzielnym mówiącą o umiarze. Na moje oko (i innych komentujących wpis, co mnie raczej zadziwiło – 3 z 4 komentarzy na blogu RuszamySie.pl jest negatywnych wobec autora) tekst powstał tylko po to, by zażartować z głupkowatych katoli, którzy twierdzą że we wszystkim ważny jest umiar (kto to słyszał!), bo co za dużo to i świnia nie zeżre. Hmmm… istotnie, kontrowersyjna teza – nigdy nie słyszano, by z przeciążenia albo przepracowania komuś stała się krzywda. Jeśli napisany był w jakimkolwiek innym celu, to skąd chamskie i konsekwentne pisanie „kościół” małą literą wbrew zwyczajowi językowemu?

Na marginesie tematyki związanej ze stawianiem sobie wysokich celów, upartego ich realizowania i roli odpoczynku polecam poniższą historyjkę i lekturę bestsellera Covey’a.

Stowarzyszenie Drwali RP urządziło konkurs. Dwa zespoły drwali miały cały tydzień na wycięcie jak największej powierzchni lasu. Po tygodniu – mimo wyrównanych warunków rywalizacji – stwierdzono, że zwycięski team wyciął prawie dwa razy więcej. Przegrani drwale podchodzą do wygranych:

– Chłopaki! Jak Wy to zrobiliście? Przecież my zapieprzaliśmy dzień i noc z wycinką, nie da rady szybciej. Mieliście lepszy sprzęt?

– Sorry Zioms, sprzęt był tak samo badziewny jak Wasz, dlatego co jakiś czas robiliśmy sobie odpoczynek by naostrzyć piłę.

Czy sądzicie, że profile o tematyce sportowej powinny angażować się w tematykę religijną, polityczną, albo inną tzw. „kontrowersyjną”?

Moim zdaniem to decyzja strategiczna. Albo się angażujemy, zawężając sobie rynek i właśnie o to nam chodzi, bo to zawężenie idealnie pokrywa się z naszym targetem; albo nie angażujemy – co oznacza, że albo w ogóle tego tematu nie poruszamy, albo poruszamy go delikatnie, zawsze prezentując różne spojrzenia, bądź wygładzając te z jednego paradygmatu. Błędem, który popełnił admin RuszamySie.pl, było dopuszczenie kiepskiego, nieco manipulatorskiego, kpiarskiego tekstu. Dlaczego uważam, że błędem? Dlatego, że rynek, na którym działa RuszamySie.pl i ich aplikacja nie jest zawężony do grupy ateistycznych kpiarzy, tylko do ludzi aktywnych fizycznie. No, chyba że jest i o to chodziło, tylko że wówczas nie wróżę biznesowego powodzenia bez mocnego wsparcia mediów.

Poza tym, poprawcie mnie, jeśli się mylę, chyba sami admini uznali to za błąd, skoro na końcu tekstu dodali później (no właśnie, tak było od początku?) tekst, mówiący o tym, że nie było celem obrażanie osób wierzących. Hue hue, proponuję przejrzeć profil na fb autora tekstu i wyciągnięcie wniosków 😛

Tak, czy inaczej, mnie ta sytuacja skutecznie zniechęciła do połączenia Twórców aplikacji i serwisu (których wirtualnie miałem przyjemność poznać, a z jednym nawet współpracować), którzy swego czasu szukali inwestora, z jednym podmiotem, dla którego byliby świetnym uzupełnieniem w planowanej kampanii prosportowej. Sęk w tym, że gość jest katolikiem, na dodatek biegaczem i chłopaki pewnie by nie chcieli wziąć od Niego pieniędzy. Spoko, rynek jest duży.

Jak Waszym zdaniem można uniknąć kryzysu wizerunkowego nawet po strzeleniu ewidentnego babola, który wypunktują Wasi Fani?

Komunikacją na Fb zarządza pewnie Przemek i było tu widać Jego spokojną rękę. Wielkiego kryzysu na fanpejdżu nie było, poleciał chyba jakiś post pod wpisem na blogu (CMS mówi o 5 komentarzach, wyświetlają się 4), być może także dlatego że admin cierpliwie rozmawiał z każdym, kto miał wąty. Moim zdaniem to dobry sposób – zagadanie kryzysu . Z wielu względów, chociażby dlatego, że po przekroczeniu pewnej liczby komentarzy, poprzednie (z reguły te najkrwistsze) są zwijane i trzeba kliknąć, by je przeczytać, po drugie dlatego, że admin pokazuje swoją otwartość na argumenty hejterów. Zauważmy, że w komentarzach admin poprosił jednego z oponentów (Janka) o przesłanie artykułu na temat katolickiego podejścia do sportu. Szkoda tylko, że w komentarzu pod moim wpisem na blogu stwierdził, że tekst być może się ukaże, jednak raczej nie nadaje się do publikacji 😀 OK, wierzymy że chodzi o sprawy redakcyjne, nie dogmatyczne 😉

Napisałem, że kryzysu wielkiego nie było, bo istotnie nawet mnie samemu szkoda było czasu na nakręcanie jakiejś zadymy (ograniczyłem się do wpisu na blogu i odlajkowania profilu), ale być może dodany disclaimer na końcu wpisu na blogu świadczy o jakiejś zadymce, np. mailowej. Nie wiem.

Tak, czy inaczej – sposób podejścia do niego był modelowo dobry, choć z pewną rysą. Tą rysą jest zawężenie swojego rynku, o którym pisałem wyżej. Ci, którzy poczuli się obrażeni wpisem na blogu RuszamySie.pl zapamiętają, że właściciele i admini serwisu mają ich gdzieś z powodu wiary i nigdy tego nie odwołali pisząc np.:

OK, jesteśmy ateistami, albo wierzymy w coś innego niż katole, ale tym razem przegięliśmy bagietę, bo wpis rzeczywiście był słaby i obraźliwy, postaramy się na przyszłość bardziej pilnować i być milsi, w końcu sport to coś uniwersalnego, co łączy ponad podziałami, etc.

Nie napisali. Dlatego nie zamierzam wracać na RuszamySie.pl. Chłopaków rzecz jasna lubię nadal 🙂

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily