Od czasu do czasu na pewno spotykasz się z sytuacją, gdy kandydat do pracy, albo świeżo zatrudniony pracownik dzieli się z Tobą opowieścią o swojej niedoli w poprzedniej firmie, albo kilku poprzednich. Czasem nawet nie może się nachwalić tego jak wspaniałe porządki panują w Twojej. No więc o tym chciałem Ci trochę opowiedzieć.
Dla porządku
Żeby przestrzec Cię przed wieloma plagami, które mogą spaść na Ciebie, Twoją rodzinę i firmę, wpis ten oprę tylko na dwóch historiach z własnej praktyki, dlatego, że stanowią kazusy modelowe. Następnie pokuszę się o sformułowanie wytycznych na przyszłość i na sam koniec zdementuję pewne niezdrowe myśli, które mogą urodzić się w Twojej głowie 🙂
Historia Zdzisława
Zdzisław był ode mnie trochę starszy. Nawet sporo. Przyszedł do mnie pracować po tym jak doświadczył handlu samochodami w salonie oraz jakiejś innej fuchy w urzędzie gminy. Być może to drugie powinno było zapalić mi lampkę ostrzegawczą, ale cóż – byłem niedoświadczonym przedsiębiorcą 🙂
Pamiętam jak pewnego dnia wyznał mi, że jedną z rzeczy, która przekonała go do pracy u mnie było to, że pewnego letniego dnia – gdy rozmawialiśmy przez telefon – odebrałem zdyszany, bo akurat kopałem coś na działce. Zdzisław stwierdził, że dla takiego szefa, który ciężkiej pracy się nie boi to warto pracować. Tym bardziej, że w salonie samochodowym miał nieprzyjemność pracować dla krwiopijcy, a w urzędzie – dla niemoralnego bawidamka.
Finał był taki, że po latach wciąż stwierdzam, iż bardziej leniwego człowieka niż Zdzisław nie miałem okazji zatrudniać i kiedyś nawet byłem ciekaw jacy naprawdę byli ci moi poprzednicy 🙂
Historia Zdzisławy
Zdzisława wprost wyrwała się z piekła. Przedostatni pracodawca ześwirował i odleciał, a przy tym był psychopatą. Ostatni zaś też miał coś na sumieniu, już nawet nie pamiętam co. Miałem poczucie, że wygrałem los na loterii, bo znałem Zdzisławę jeszcze z czasów pracy u wspomnianego wcześniej psychopaty.
Los jednak chciał, że odkąd Zdzisława dołączyła do zespołu, nikt z nikim nie mógł się dogadać, Zdzisława co drugi dzień musiała wyjść z pracy wcześniej, bo nie wytrzymała nerwowo, a ja z zagranicy musiałem przez telefon wytrzymywać jej szlochów w związku z tym, że przeczytała oburzającego maila od kogoś z firmy. Jeden wielki młyn się zaczął 🙂
Skończył się momentalnie wraz z pożegnaniem Zdzisławy. Amen.
Co zrobić z kandydatem
Po wszystkich historiach tego typu (tak, mam ich więcej), dochodzę do wniosku, że jeśli kandydat dzieli się z Tobą swoimi przemyśleniami o poprzednich pracodawcach w tym duchu, to zalecam dwie rzeczy. Jeśli intuicja mówi Ci, że to zawodowy pieniacz, albo po prostu wariat – nie bierz na pokład. Jeśli intuicja mówi Ci, że to faktycznie ofiara idioty, który nie poznał się na diamencie – zadzwoń do swojego poprzednika i upewnij się, że to faktycznie idiota. Zrób o nim risercz, gdyby okazało się, że ma gadane.
Co zrobić z pracownikiem
Jeśli z takimi historiami przychodzi pracownik – zwróć baczniej na niego uwagę 😉 Bo jeśli to zawodowy wariat i pieniacz, to prędzej czy później to wybije w postaci konfliktów w zespole, zrażania się klientów, etc. Wówczas im szybciej się pożegnacie, tym lepiej dla Was obu. A jeśli to ofiara poprzedniego szefa idioty – to będziesz miał satysfakcję z przywrócenia mu wiary w przedsiębiorców.
Odpowiedzialność
Bez względu na okoliczności, pamiętaj, że odpowiedzialność za to kto u Ciebie pracuje, spoczywa na Tobie, nawet jeśli nie Ty rekrutujesz. Jeśli masz na pokładzie baranów – wiń samego siebie. To nie ich wina, tylko Twoja. Gdy ja przeglądam swoje porażki HR-owe, wychodzę z tego założenia.
Co więcej – to naprawdę rzadkość, że ktoś jest baranem. O wiele częściej brakuje mu asertywności i wchodzi w układy, do których po prostu nie pasuje. Obejmuje więc w firmie rolę, której nie powinien, albo wchodzi do branży, do której nie pasuje. I to też jest Twoja wina. Jeśli chcesz to robić lepiej – korzystaj z narzędzi psychometrycznych. Jeśli nie wiesz jakich, to mnie spytaj.
Jeśli nie odnajdujesz się w tym, co napisałem wyżej o odpowiedzialności, to przeczytaj ten wpis: