Szok y niedowierzanko! Gnyszce odwaliło, pewnie dostał zylion dolara od Morawieckiego i polubił urzędników oraz urzędniczą machinę opresji! A jeszcze niedawno pisał tekst pt. „Bycie urzędnikiem to stan umysłu?” Liczę na takie komentarze po lekturze tytułu. Liczę także na wyrazy uznania i hołdy lenne po lekturze całości tego – krótkiego przecież niczym pamięć przesłuchiwanych przed komisjami sejmowymi – tekstu. No więc, rozpatrzmy se urzędników.

Dlaczego nie jestem anarchistą?

Nie wiem, czy chciałbym żyć w świecie, w którym obywatele nie powołali do życia organizmów zbiorowych, jakichkolwiek form państwowości. A raczej – raczej wiem, że w strukturze mikroplemion raczej nie chciałbym funkcjonować. Lubię to, że pewne rzeczy uregulowaliśmy zasadami, których stosownie nie zależy wprost od posiadanej siły, a przynajmniej nie musi zależeć zawsze. Celowo niuansuję ostatnie zdanie, bo przecież dobrze wiemy, że nawet i w dzisiejszych czasach, postnowoczesnych czasach państwa prawa, liberalnej demokracji, etc. zasada silniejszego działa, tylko nieco rzadziej, niż w starożytności i jest bardziej kamuflowana, bo nie wypada się do takiego mechanizmu przyznawać.

Tak, czy inaczej – lubię to, że wykształciły się narody i niektóre z nich mają emanacje państwowe. A jak mogę nie lubić, skoro kręcą mnie tematy patriotyczne, byłem dobrowolnie w wojsku i w ogóle 🙂 To bynajmniej nie oznacza, że pierwszą moją ojczyzną przestaje być ojczyzna niebieska. Tak, czy inaczej – deklaruję na początek, że uważam za mądre to, że ludzie łączą się w rodziny, rodziny w rodziny rodzin, czyli narody, a narody tworzą obywateli, którzy powołują do życia reguły i zatrudniają urzędników.

Dlaczego lubię urzędników?

Właśnie dlatego lubię urzędników. Przecież to mój zespół, który ja zatrudniam. W związku z tym, że jest ich za dużo, niż bym chciał – i to nawet sporo – nie lubię ich tak bardzo, jakbym mógł i w sumie wiele rzeczy, które robią są dla mnie upierdliwe… ale w sumie to goście, których mniej lub bardziej świadomie jako Suweren zatrudniłem. Jeśli nie robią tego, co powinni – jako ich szef – powinienem dać im feedback, nie pozostawić tak zwyczajnie jakiejkolwiek sprawy, która nie wygląda tak, jak powinna.

Nie myślmy o sobie źle

Odnoszę wrażenie, że polscy obywatele, a już na pewno przedsiębiorcy, a już na pewno ci o liberalnym nastawieniu gospodarczym, mają chorobliwą skłonność do uważania siebie za ofiary opresyjnej mafii. Nie ma w tym wiele złego, bo patrząc na mnóstwo przypadków rozwalcowania uczciwych podatników przez aparat urzędniczy, taka postawa nasuwa się odruchowo, to jednak uważam, że zbytnie uwewnętrznianie takiej postawy (jej internalizacja, jak by powiedział socjolog), to błąd.

Dlaczego? Bo gdy zaczynasz naprawdę czuć się ofiarą, zaczynasz zachowywać się jak ofiara, myśleć jak ofiara… zaczynasz być ofiarą i zaczynasz być traktowany jak ofiara. Jeśli komuś wydaje się to egzotyczny tok rozumowania, radzę prześledzić eksperymenty, które pokazują jak działa społeczne konstruowanie rzeczywistości, kiedy to ludzie dobrowolnie przyjmują role społeczne, które sa im narzucone miękko (do zguglania: eksperyment Milgrama, Zimbardo i pokrewne). Czując się ofiarą, sprawiasz że urzędnik mocniej czuje się oprawcą. I jak Ty przyzwyczajasz się do tej roli, on przyzwyczaja się jeszcze szybciej.

Traktujmy się poważnie

Tymczasem wystarczy traktować poważnie choćby to, jak różne obszary życia definiuje prawo, albo teoretycznie proprzedsiębiorczy politycy, którzy w danym momencie rządzą i coś deklarują. Zadawanie urzędnikowi w sytuacji konfliktowej z pozoru głupich pytań, pytań które za dobrą monetę biorą to, co jest oficjalnie, a abstrahują od tego, do czego wszyscy prawem kaduka się przyzwyczailiśmy… wówczas dzieje się cud. Wiem, że to porównanie rzeczy o skrajnie różnych skalach, ale to podobnie jak przywrócenie godności ludzkiej w Auschwitz przez św. Maksymiliana. To, że wyszedł z szeregu w trakcie apelu, to że rozmawiał jak równy z równym z niemieckim oficerem i wreszcie to, że zaproponował własną agendę, którą załoga obozu przyjęła – wszystko to wg relacji więźniów, którzy byli świadkami słynnej sceny – przypomniało im, że są ludźmi i mają swoją godność. Zgodnie mówią, że od tego czasu do Auschwitz wróciła nadzieja…

Od razu powiem, że nie uważam, że urzędnicy III RP to zbrodniarze, gestapowcy, etc. Patrzę na to z socjologicznego punktu widzenia. Obie sytuacje są analogicznie, choćby to zestawienie kogoś oburzało ze względów estetycznych. W obu mamy jakiś porządek, który zwraca się przeciwko człowiekowi i jego dobru. W obu sytuacjach mamy człowieka, który nie zamierza czuć się ofiarą i wyzbywać w jakimkolwiek stopniu swojej godności tylko dlatego, że ktoś aktualnie ma nad nim przewagę, czy to opartą na prawie, zwyczaju czy gołej przemocy. Ot i tyle.

Nie twierdzę, że w ten sposób sprawimy, że urzędnicy zaczną na nas patrzeć jak na swoich chlebodawców, jednak nie zaczną myśleć tak nigdy, jeśli sami tak o sobie myśleć nie będziemy i nie będziemy tego manifestować. Uprzejmie i z godnością. Wszak uważanie kogoś za wroga nobilituje go – często niepotrzebnie.

Inspiracja

Prainspiracją do napisania tego wpisu był list do „Najwyższego Czasu!” od jedngo z czytelników, który przeczytałem dobrych parę lat temu. Użalał on się tam na traktowanie przez petentów, którzy w obronie własnej, z góry podchodzą do urzędnika jak do oprawcy. Nie pytajcie mnie co libertarianin robił jako zatrudniony w urzędzie gminy. Kimże jestem, by oceniać ludzkie, dramatyczne wybory? 😉

Ten wpis jest swego rodzaju protestem przeciwko samoupupiającej retoryce krajowych liberałów i libertarian, którzy sa pierwsi do rozrywania szat nad tym jak bardzo uciemiężeni są polscy przedsiębiorcy… a którzy to liberałowie i ex UPR-owcy nader często (kto wie, ten wie) lądują zawodowo w urzędach, albo spółkach skarbu państwa na średnich szczeblach. Panowie rozpolitykowani – skupcie się na budzeniu otuchy i odwagi, zamiast na upupianiu.

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily