To nie będzie wpis o ojcostwie, choć oczywiście bycie rodzicem w ogóle ma wiele wspólnego z docenianiem dzieci 🙂 To będzie wpis o tym, czego na co dzień bardzo nam wszystkim brakuje, w biznesie również. Opowiem o tym, co każdy z nas może zrobić, by tworzyć wokół siebie miłe, choć wymagające, wspierające, choć nie zagłaskujące otoczenie. Jedziemy!

Dlaczego docenianie jest ważne?

Każdy z nas jest unikalnym, chcianym przez Boga tworem. Mimo, że jesteśmy od siebie tak różni, to jednak wiele rzeczy mamy wspólnych. Na przykład to, że nasze życie wewnętrzne potrafi rozwijać się bez względu na to, czy mamy interakcje z innymi. Te ostatnie w oczywisty sposób wpływają na to co dzieje się w środku – bez względu na to, czy poprzez bezpośrednie obcowanie, czy pośrednie za pośrednictwem książek, mediów społecznościowych, czy jakkolwiek inaczej.

Bez interakcji jednak mamy w swojej psychice wystarczająco dużo różnorodności, by prowadzić pasjonujące życie. Świadczy o tym choćby przykład eremitów 🙂 Choć oczywiście nie uważam, że to wybór dla każdego, to jednak w okresie pandemii wielu z nas mogło doświadczyć swego rodzaju deprywacji – drastycznego zmniejszenia liczby bodźców. Dla introwertyków to błogosławieństwo, dla ekstrawertyków wręcz przeciwnie.

Odnoszę wrażenie, że przynajmniej w Polsce większość z nas ma wewnątrz potężnych wewnętrznych krytyków. Takich malutkich sklonowanych nas, którzy nieustannie narzekają, deprecjonują, w gotowym dziele szukają aspektów nieudanych, przechodząc do porządku dziennego nad tym, co jest w nim świetne. Dlaczego? To proste i o tym będzie następny akapit.

Jednak jeśli tak jest, jeśli większość ma w środku znaczny nadmiar krytyki, nie pokory, tylko niezdrowego krytykanctwa i toksycznych kompleksów… to tylko i wyłącznie pozytywne bodźce z zewnątrz potrafią to zrównoważyć. A tych jest tak malutko…

Jest dobrze? Tak powinno być!

Dlaczego wielu z nas ma wewnątrz piekło? No, może jeśli nie piekło, to nadmiernego, nadętego do granic możliwości krytyka? To proste – przez bardzo długi czas bardzo wielu z nas rosło w otoczeniu, które wychodzi z bardzo prostego założenia.

Brzmi ono mniej więcej tak:

Jeśli coś jest zrobione dobrze, to tak po prostu powinno być, nie ma co się tym podniecać i chwalić kogoś kto po prostu zrobił coś, co do niego należało.

Powiecie mi, że tak właśnie powinno być, bo przecież słudzy nieużyteczni jesteśmy. Hehe… nawet gorzej! Biorąc pod uwagę nasze grzechy i słabości, to nie tylko sługami nieużytecznymi jesteśmy, ale i znacznie gorzej, jednak nie oznacza to, że nie powinniśmy dziękować i doceniać innych 🙂 Wręcz przeciwnie! Znasz swoje wady? Doceniaj ich brak w innych i dziękuj za to, że są dla Ciebie przykładem, nawet jeśli nie są mistrzami galaktyki.

Przy takiej postawie, gdy każde dobro uważamy za należne i oczywiste, więc nie poświęcamy mu uwagi, koncentrując ją na korygowaniu wad, siejemy wokół siebie tylko i wyłącznie niezadowolenie, a ludzi utwierdzamy w przekonaniu, że jedyne co mogą z naszych ust usłyszeć, to słowa krytyki.

Opowiadał mi kiedyś kolega o swoim tacie, modelowym wręcz krytykancie. Jego tata ani trochę nie zmienił się jako dziadek. Gdy najstarszy wnuk przyszedł pochwalić się rysunkiem, takim pierwszym większym, nieco bardziej dojrzałym rysunkiem, dziadek zamiast docenić wyobraźnię i wysiłek swego wnuka, wyjął swój ołówek (a, że jest architektem to nie tylko ma dużo takich pod ręką, ale też potrafi ich używać) i zaczął pokazywać młodemu co zostało źle narysowane i jak to zrobić dobrze. Tutaj należy dziadka docenić, że chciał pokazać też konstruktywnie jak co należy wykonać… ale nie zdziwicie się, jeśli powiem, że finałem tej opowieści był dziecięcy płacz i rozpaczliwy bieg z powrotem do rodziców 😀

Co sam robię?

Co sam robię, by to zmienić? Jedno jest pewne – za mało 🙂 Żeby było przejrzyściej, wymienię swoje aktywności w punktach:

  • staram się zawsze dziękować za to, co ktoś zrobi. Tak jak pisałem w swojej książce o networkingu, staram się używać pełnej formy Dziękuję, zamiast subsytutów w rodzaju Dzięki, albo Dzięx,
  • czasem nadaję ludziom różne zabawne tytuły. Ostatnio zmieniając opony w Ustce, zwróciłem się do szefa warsztatu wulkanizacji per słyszałem że jest Pan Mistrzem Zmiany Opon. Choć był to twardy zawodnik, od razu się rozchmurzył i przyjął mnie z uśmiechem,
  • staram się pochwały i podziękowania ubierać w odświętną szatę językową, tak żeby ktoś mógł na nie w ogóle zwrócić uwagę, zamiast odebrać je jako rytualne, rutynowe podziękowanie. Na przykład na pytanie Czy Państwu smakowało? odpowiadam zamiast Tak, coś w rodzaju Było cudownie, albo Mało nam kapcie nie spadły 😀 Czy świetnie się przy tym bawię? Jeszcze lepiej niż otoczenie, dlatego dobrym humorem napełniam się przy tym ja sam 🙂

Co Ty możesz zrobić?

Po pierwsze – na pewno nie wymieniłem wszystkich swoich praktyk, bo piszę w pewnym pośpiechu, ale na bank mam jeszcze ich sporo. Ważne jest jednak to, że to nie są jakieś wymuszone rzeczy. Nie opisuję w tym wpisie jakiegoś swojego systemu, który sobie na chłodno wymyśliłem, by jakoś tam wpływać na świat. Opisuję bardziej zachowania samego siebie, które widzę jako obserwator 🙂 Większość rzeczy, które w życiu są spontaniczne, dlatego gdyby ktoś się tutaj doszukiwał jakiejś wystudiowanej konstrukcji, to od razu muszę go zawieść.

A co Ty możesz zrobić? Najpierw poobserwuj samego siebie, by zobaczyć co już robisz, by swoją postawą budować innych. Jeśli dostrzeżesz w niej braki – zainspiruj się choćby i tym, co sam zaobserwowałem u siebie. Jeśli będzie Ci się to wydawało czerstwe, albo mało Twoje – wyobraź sobie co samemu chcesz robić i zacznij to robić 🙂 To proste!

Post Scriptum

Jeśli nie masz dzieci, to wymyślanie przyjdzie Ci z trudem, wybacz. Dzieci niesamowicie tego uczą, co widać choćby po tym przykładzie:

Z kolei o tym dlaczego warto mieć dzieci, pisałem już w tym pięknym ebooku, który przy tej okazji polecam:

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily