Teraz opowiem Wam krótką historię z życia wziętą. O tym jak dzidzia dba o dzidzię.

Maksio - bohater tego wpisu

Maksio – bohater tego wpisu

Dzień jak co dzień.

Ja w biurze, Oleńka z Maksiem w domu, zanim po południu pójdzie leczyć swoich pacjentów. Czytają z Maksiem bajki, bawią się klockami, spacerują po dworze, grożą pieskowi Nio, nio, nio, albo go drażnią, jeśli wzrostem ustępuje naszemu Gnyszce Jr. Do tego jedzą dziecięce przysmaki, kaszki, owocki, pulpeciki i warzywka. Czas, w którym nowe pokolenie z godziny na godziny poznaje nowe aspekty świata.

Zwykle czytają sobie w taki sposób, że Maksio lokuje się w nogach Oleńki i przed sobą ma książeczkę, z której trzeba czytać to co wskazał. Spomiędzy Jego czupryny oczywiście. Czytają. Stefek burczymucha, Ropucha kłamczucha i inne atrakcje… nagle Maksio wstaje. Poważnieje. Książeczka zostaje na podłodze prawie podeptana. Gnyszka Jr podchodzi do szafki nocnej. Niezgrabnie, po swojemu wyjmuje oliwkę do smarowania skóry. Zbliża się do Oleńki i mówi, podając buteleczkę i masując się drugą rączką po brzuchu:

– Dzidzia!

Co tłumaczy się jako:

– Mama, nasmaruj brzuszek, w którym mieszka mój Brat. Zapomniałaś!

Są dni, gdy niezmiernie dziwię się ludziom, którzy z rozmysłem nie chcą mieć dzieci.

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily