Wydaje się, że w środowisku NGO w ostatnich latach o fundraiserach powiedziano już wszystko. Być może, chciałbym jednak parę rzeczy do tego obrazu dołożyć.

image

Bardzo często działania III sektora, a więc i działania fundraiserów przeciwstawiane są II sektorowi, czyli prywatnemi biznesowi (pierwszym jest państwo – od razu czuć, że to trochę socjalistyczna hierarchia, prawda? ;-)). Nie będę z tym błędem teraz polemizował, ale przytoczę jeden z wielu paradygmatów, wg których patrzy się na biznes. W tym paradygmacie (możemy nazwać go wolnorynkowym), biznes to po prostu:

służenie ludziom, by zaspokajać ich potrzeby

Im lepsi w tym jesteśmy, tym rynek lepiej nam płaci – w największym uproszczeniu, bo jest oczywiście jeszcze parę innych czynników w tym układzie.
Czym innym, jeśli nie spełnianiem potrzeb i służbą ludziom, jest fundraising?!
Natura obu zjawisk jest ta sama (co zazwyczaj umyka aktywistom III sektora, którzy o przedsiębiorczości często myślą mitycznie). Inne są natomiast przygodne ich cechy.
Rola fundraisera jest swego rodzaju rozkrokiem – między tymi którzy świat zmieniają (organizacje obywatelskie), a tymu którzy nie mają na to czasu, ale chcą tych zmian (Darczyńcy). Bez wątpienia chodzi tu o jakieś dobro (rolą przedsiębiorcy jest je wytwarzać) – tym dobrem jest zmiana, którą chcemy wprowadzić w świecie. Fundraiser tego dobra nie tworzy. Mimo, że musi wykazywać się przedsiębiorczością, to nie on w tym trójkącie jest przedsiębiorcą. Tę rolę spełnia organizacja obywatelska, a fundraiser pośredniczy w jej misji czynienia dobra – wprowadzania zmiany, zapraszając do tego procesu Darczyńców, którzy spełniają analogiczną rolę do… inwestora.
Tak – inwestora właśnie, czyli kogoś kto podejmuje ryzyko utraty pieniędzy po to by zrealizować pewną wizję (w przypadku darowizny i tak tracimy do nich prawo, w odróżnieniu od klasycznej inwestycji, gdzie w zamian stajemy się współwłaścicielem). W co inwestuje Darczyńca? W zmianę!
Analogię z biznesem albo rynkiem kapitałowym można by z powodzeniem snuć dalej i dzięki temu wydobywać kolejne podobieństwa i różnice. Najistotniejsze jednak jest to, by zauważyć, że fundraiser nie jest prostym pośrednikiem w czynieniu dobra, jak to zwykliśmy mawiać. Nasza sytuacja jest inna niż pośredników w obrocie nieruchomościami. Nikogo nie trzeba przekonywać do kupna działek i domów. Do wspierania organizacji pozarządowych – tak. O wiele częściej zatem fundraiser nie tylko informuje o tym co robi organizacja, ale także o tym co jest istotne dla społeczeństwa, co jest możliwe do zmiany, a co nie, czy wreszcie w ogóle skłania nieDarczyńcę do stania się Darczyńcą, uświadamia mu potrzebę zmieniania rzeczywistości. Na marginesie dlatego właśnie fundraising to fascynująco interdyscyplinarny obszar. Trochę tu sprzedaży, trochę marketingu, trochę PR-u i mnóstwa innych rzeczy.
W tytule okresliłem fundraiserów dżdżownicami. Pierwowzór w przyrodzie wypełnia bardzo istotną rolę, bez której plony byłyby znacznie mniejsze: spulchnianie, napowietrzanie i nawożenie ziemi. To robota niezwykle cicha, cierpliwa, niewidoczna z góry. Dokładnie tak jest z fundraiserami i ich pracą. Nie my tworzymy zmianę, ale to dzięki nam jest ona możliwa. Nie my tworzymy społeczeństwo obywatelskie, ale to dzięki nam organizacje zdobywają ludzi, którzy identyfikują się z ich misją i wspierają jej realizację. My spulchniamy ziemię, na której ono rośnie.
Jak wygląda świat bez fundraiserów? Jest smutny 🙂 Organizacje utrzymują się z grantów i myślą, że ludzie jeszcze nie dorośli do tego, by zrozumieć ich ważną rolę. To je frustruje. Ludzie natomiast myślą, że praca III sektora im się należy i płacą na to podatki. Zresztą z większości tych aktywności nie zdają sobie nawet sprawy.
Konkluzje? Jeśli jeszcze nie wspierasz żadnej organizacji – zgłoś się czym prędzej do najbliższego fundraisera (moje dane w zakładce „Kontakt”) 🙂 Najwyżej po prostu miło pogadacie. Bo – zapomniałem o tym powiedzieć – fundraiserzy to zawodowo autentycznie mili ludzie 🙂

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily