Opłatek rycerski* w Bydgoszczy zakończył się dla nas koło 20:30. Ubraliśmy się i pognaliśmy do samochodu, by ruszyć na naszą męską wyprawę z serii ojciec i syn. Bydgoszcz spowita była mgłami i także wśród gęściutkiej mgły przyszło nam jechać przez kolejne 2 godziny. To z kolei skłoniło nas do rozmyślań…

Mgła i światła przeciwmgielne

Dwie godziny w mleku po raz kolejny przypomniały mi, że z wrogiem należy walczyć inteligentnie, a niekoniecznie intensywnie. W wojskowości biznesowa zasada work smart, not hard sprawdza się znakomicie i każe szukać siły w sprycie i zaskoczeniu, niż w samej sile. Co to oznacza, gdy jedziesz we mgle? Że długie światła niekoniecznie będą Ci pomocą! Wręcz przeciwnie – krótkoterminowo włączanie długich tylko pogarsza sytuację, bo światło odbija się od mgły blisko samochodu, biel staje się intensywniejsza, a kierowca wręcz oślepiony.

Doceniłem wtedy światła przeciwmgielne. W zasadzie po raz pierwszy od dawna, od czasów kursów prawa jazdy, zacząłem o nich więcej myśleć i zauważyłem, że ich główna przewaga polega na tym, że świecą przy samej jezdni. Dlaczego to przewaga? Bo we mgle głównym wyzwaniem nie jest wcale trzymanie bezpiecznej odległości – bo to wyzwaniem jest zawsze – ale trzymanie się pasa! Niewiele pomoże niska prędkość przy czołówce z TIRem, a we mgle właśnie o czołowe zderzenie bardzo łatwo 🙂

Linie

To, co jest oświetlone dzięki światłom przeciwmgielnym, to właśnie pasy, białe linie ze specjalnego materiału, które drogowcy malują na jezdni. Każdy kto kiedykolwiek wjeżdżał tyłem do garażu, albo przeciskał się jakimiś wąskimi przesmykami wie, że wystarczy w zasadzie tylko kontrola odległości jednego koła od jednej takiej linii, by mieć pewność, że samochód ma poprawną trajektorię, by nie powiedzieć, że jedzie jak po sznurku 🙂

Znaki w górach

Wbrew pozorom to nie jest wpis o tematyce motoryzacyjnej. To wpis o życiu. Jadąc z Maksiem w tej mgle, wykorzystałem analogię do pokazania pewnej życiowej prawdy. Odpowiedź mojego Pierworodnego jak zwykle mnie zaskoczyła (jak zwykle, bo jego celne riposty i opowieści niejednego już rozśmieszyły do łez, dlatego zebrałem je w cały zbiór).

Dialog odbyliśmy mniej więcej taki:

– Maksio, zobacz jak te światła pokazują nam białe linie na drodze. Choć nie widzimy całej reszty, to dzięki temu, że widzimy te linie, możemy jechać bezpiecznie. Tak samo jest w życiu, gdy czasem wszystko wali Ci się na głowę, masz dużo smutków, wiele problemów równocześnie, ale jeśli trzymasz się najważniejszych zasad, kochasz Pana Boga, szanujesz innych i jesteś w porządku, to w zasadzie możesz się tylko cieszyć.
– No właśnie. I choćby Cię chcieli zamordować, to też nie masz się co martwić, bo to przecież nie jest takie ważne.
– Tak, choćby Cię nawet chcieli zamordować, to jeśli dobrze żyłeś, możesz się w zasadzie cieszyć i umrzeć z radością.

Dziś św. Szczepana – kurka, ciężko o lepszy dzień na przypomnienie sobie tej anegdoty 🙂

*Co też ci rycerze?

Napisałem na początku o opłatku rycerskim. Ci, którzy mnie śledzą w mediach społecznościowych wiedzą, że we wrześniu zostałem przyjęty w poczet Rycerskiego i Szpitalnego Zakonu św. Łazarza z Jerozolimy obediencji orleańskiej. Na wspomnianym opłatku otrzymałem też dekret mianowania na kanclerza Komandorii Mazowieckiej (która dopiero się tworzy). Co to oznacza, poza tym, że można mnie niekiedy spotkać w płaszczu i z insygniami (jak na zdjęciu poniżej)?

Oznacza to w praktyce głównie, że wspieram jak potrafię dzieła prowadzone przez Zakon w Polsce. Na razie to jedno hospicjum perinatalne w Bydgoszczy, któe można wesprzeć tutaj i budujące się hospicjum, czy raczej Szkoła Przyjaźni w Przemyślu, o którym powinno być nieco głośniej w 2020 roku 🙂

Jak widzicie, na razie trzeba mieć jeszcze trochę samozaparcia, by wykonać przelew… ale cierpliwości – nie od razu Rzym zbudowano 🙂

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily