Ta historia wydarzyła się naprawdę. Opowiedział mi ją… nazwijmy go Zdzisławem! Jako oszczędny ze wszech miar człowiek, na prośbę żony, zamówił laktator nie gdzie indziej, ale właśnie na Allegro! Jak wiadomo, tam rynek wtórny, tanio i niedrogo, nawet jeśli chodzi o sprzęt prestiżowej marki Medela. Jakież było zdziwienie Zdzisława, gdy nowy laktator jego żony zepsuł się po jakimś czasie, a w serwisie okazał się…

Mleko mamy

Ten post miałem napisać już ruuuuski rok temu, gdy Zdzisław opowiedział mi swoją historię, jednak temat przeleżał się na Nozbe jakiś czas temu… aż dopiero dziś, gdy znów mam w domu noworodka, zasiadłem do tego tematu.

Jeśli by ktoś nie wiedział, a pewnie w gronie Czytelników mogę mieć trochę młodzieży, która dopiero myśli o dźwiganiu krzywej przyrostu naturalnego, wyjaśnię, że mamine mleko bywa ważniejsze dla dziecka niż tatulowy sierp*, gdyż albowiem pomaga uzyskać odporność, przybrać na masie i w ogóle zawiera prawie wszystko. Stąd też obywatele karmieni mlekiem maminym są więksi, mądrzejsi i nie wiem co jeszcze, niż cała reszta populacji. Myślę, że tak można by temat spuentować, bo neonatologiem, czy nawet felczerem nie jestem.

To co ważne – mleko mamy jest istotne i stąd ludzkość wymyśliła… laktatory.

Na co komu laktator?

Tym, którzy nie wiedzą co to laktator, wyjaśnię, że to po prostu dojarka dla ludzi. OK, nie wiecie co to dojarka, bo nigdy nie byliśta na wsi i wciąż myślita, że mięso hoduje się na poliuretanowej tacce, a mąkę zbiera się z drzew… No dobrze, poguglajcie w takim razie co to jest dojarka i laktator 😉 Od siebie tylko dodam, że to takie urządzenie, które sprawia, że niewiasta, która powiła brzdąca, a nie ma czasu w pędzie żywota swego karmić dziedzica osobiście własną piersią i czynność tę na czas pracy ałtsorsować musi na opiekunkę, męża, albo li też  babcię, bądź też urzędnika żłobczanego – nie musi dziecka dopychać sztuczną mieszanką, jeno swoim własnym mleczusiem, tylko przechowanym w butelce po użyciu laktatora.

Wyższa szkoła jazdy, to mrożenie tegoż mleka, co też jest możliwe.

Czym okazał się laktator Zdzisława?

Wróćmy do Zdzisława. Jak wspomniałem na początku, zakupił żonie wyśniony laktator ulubionej marki. Urządzenie pochodziło czas jakiś, poburczało (nie odpowiadam za to, czy laktator ze zdjęcia to to samo ustrojstwo), nassało się mleka żony Zdzisława, aż tu nagle padło.

Oszczędny Zdzisław postanowił nie kupować nowego instrumentarium, bo to jednak droga impreza i zawiózł sprzęt do markowego serwisu. Odjechał, zapomniał, zapisał kiedy wrócić. Wtem jednak, po dniu, albo coś w tym stylu, odbiera telefon. Dzwonią z serwisu!

– Za ile Pan sprzeda nam ten laktator?

– Ale ja nie chcę go sprzedawać!

Pewnie na takie dictum sami bylibyście zdziwieni 🙂 Dlaczego serwis chciał odkupić laktator Zdzisława? Okazało się, że to nie jest oryginalne urządzenie, tylko… podróba. Ale za to jaka! Jakiś zdolny, może domorosły, może politechniczny, polski konstruktor (choć kraju pochodzenia jednak nie wyśledzono)… własnoręcznie złożył tę konstrukcję, okleił logotypami Medeli gdzie trzeba. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie napęd tego cudu techniki, który serwisanci postanowili odkupić i zdeponować w firmowym muzeum podróbek (mają takie podobno!). Napędem okazał się być silniczek do wycieraczek samochodowych 😀

I to chyba taki bardziej ze Skody, niż z Lexusa. Nie pamiętam, jak skończyła się ta historia i czy Zdzisław przystał na ofertę z serwisu, ale na pewno mieli z Żoną mnóstwo śmiechu.

Dlaczego Medela

Zupełnie poważnie muszę dodać, że przed narodzinami Maksia sam dowiedziałem się od Żony, która planowała szybki powrót do pracy, że żeby nie popsuć dziecku zgryzu (a jak się ma w domu Żonę-stomatologa, to na takie rzeczy zwraca się uwagi), musimy mieć porządny zestaw butelkowo-smoczkowy, który będzie wymuszał ćwiczenie mięśni jamy ustnej i podniebienia. Wtedy też poznałem markę Medela i stałem się jej zażartym propagatorem, podobnie jak i wiedzy o tym, że bardzo często dziwne zgryzy, czy tyłożuchwie u dorosłych, które później co bogatsi regulują u ortodonty, albo chirurga plastycznego, potrafią być skutkami… badziewnych smoczków!

Ten Medelowy składa się z wielu części, jak na załączonym obrazku (wśród fotek także Maksio sprzed lat chwilę po karmieniu):

Tego wpisu niestety nie sponsoruje Medela, tylko moja wdzięczność dla tej marki 🙂 Jeśli kiedyś zdecydujecie się na zakupy u nich, to może mi coś skapnie, jeśli zrobicie to po kliknięciu w zdjęcia powyżej. Nie jest to jednak takie pewne. O tym dlaczego jeszcze kiedyś napiszę, tymczasem powiem, że afiliacja to bardzo ciekawa i złożona rzecz.

*) Kto zgadnie z którego filmu to cytat?

P.S. A prawdziwych polskich inżynierów, którzy robią genialne rzeczy poznacie tutaj:

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily