Minął kolejny rok blogowania. Jak wyglądał? Co lubiliście czytać? Jak często czytaliście? Przygotowałem podsumowanie nie tylko 2015 roku, ale i wszystkich poprzednich. Wszystko zaczęło się bowiem już w 2007 r.
Stary blog
Dla porządku przypomnę tylko, że stary, dobry Gnyszkoblog zaczął się jesienią 2007 r. w Monachium, kiedy to – wzorując się na Piotrku Dittwaldzie – uznałem, że zagraniczne stypendium, to dobra okazja, by odpalić bloga, gdzie na bieżąco informuję o tym co u mnie, zamiast odpowiadać na maile w tej sprawie. Powstał on pod adresem http://maciejgnyszka.blogspot.com. Na wykresie poniżej reprezentują go żółte słupki.
Przeżył chwilę sławy w roku 2008, które najstarsi Czytelnicy powinni pamiętać 🙂 Ba! Został nawet opisany w książce Asi Najfeld i Tomka Terlikowskiego – kto pamięta?
Statystyki
To chyba pierwsze takie podsumowanie, dlatego od razu pokusiłem się o zrobienie analizy ruchu na obu blogach (nowy ruszył pod koniec 2012 r.) i pokazać je zarówno zsumowane (ciemne słupki), jak i rozbite (pomarańczowe słupki to statystyki nowego bloga, którego właśnie czytacie). Parę słów komentarza.
Pierwsza obserwacja. Starego bloga przestałem prowadzić w zasadzie jeszcze pod koniec 2009 r. Ciekawe jest to, że swój impet wytracał przez 3 kolejne lata.
Druga rzecz, która rzuca się w oczy, to fakt, że dopiero w 2014 r. nowemu blogowi udało się przebić (i to nieśmiało) statystyki bloga pierwotnego. To przebicie wypada jeszcze bladziej, jeśli zauwazymy, że od 2009 do 2014, kiedy to nastąpiło w internecie dokonała się… rewolucja social media (zresztą dobrze opisana przez Michała Sadowskiego, którego z tego miejsca pozdrawiam) i o ruch było o wiele łatwiej. Przypomnę tylko, że w 2009 r. jedyne sposoby na promocje, to były fora internetowe i newslettery 🙂 Kto jeszcze pamięta fora? Jednym słowem – zachowując skalę, można powiedzieć, że większą popularność niż w dawnych czasach, blog osiągnął dopiero w tym roku.
I ostatnia sprawa. Tegoroczny sukces zasięgowy, to w 30% wynik jednego wpisu. Zgadniecie którego, bez podpowiedzi poniżej?
TOP10 wpisów
Pomyślałem, że warto przygotować też zestawienie wpisów, które najchętniej czytaliście. Co ciekawe – do TOP10 najchętniej oglądanych lokalizacji wdarły się dwie stałe zakładki. Zresztą… zobaczcie sami poniżej:
- 6 rzeczy bez których nie możesz dyskutować o imigrantach – to było do przewidzenia 🙂
- Strona główna – nie, to do przewidzenia nie było, ale to dobra wiadomość, bo znaczy że wielu z Was trafia tutaj po prostu szukając mnie, albo mojego bloga w sieci.
- Przez ten błąd przegramy Europę -kontynuacja miejsca nr 1, to było do przewidzenia. Temat gorący.
- Dlaczego współczesne kościoły są takie… – tekst stosunkowo stary, więc tym bardziej mu gratuluję i dziękuję profilowi Biskup płakał, gdy konsekrował za promocję 🙂
- Musisz o tym wiedzieć zanim wrzucisz zdjęcie dziecka do netu – też chodliwy temat.
- Zakładka o mnie – miziacie mnie, oj miziacie…
- Wszystko o grze wstępnej o co bałeś się zapytać – podejrzewam, że popularność tego wpisu, to w połowie dzieło tytułu, a w drugiej połowie – dzieło Pawła Tkaczyka, który go promował.
- Afera u Elbanowskich czyli o pieniadzach w NGO – znów kontrowersja i znów wpis pisany w pociągu, tak jak nr 1. Może gdyby nie był pisany na komórce, byłby wyżej 😉
- A ty jak przygotowałeś się do wojny? – tekst sprzed ponad roku, ciągle na fali.
- [+18] Przychodzi facet do ginekologa – czy taki wpis może nie być w TOP10? No przecież, że nie może.
SUKCES!
Można mówić o sukcesie, przebiłem magiczną barierę 100 000 unikalnych użytkowników rocznie. Oczywiście w porównaniu z naprawdę popularnymi blogerami to jest nic, ale można powiedzieć, że na pierwszy schodek położyłem swoją stopę. Teraz potrzebuję Waszej pomocy, by w 2016 r. stuknąć ze 200% normy 🙂 Jeśli wiecie jak pomóc, napiszcie w komentarzu 🙂 A o pomoc proszę bardzo, bo sporo tu planuję w tym roku i chciałbym, by te treści się szeeeeroko rozeszły! Pomożecie?