Przed każdym ojcem staje kiedyś wyzwanie w postaci zrobienia własnej progeniturze niespodzianki. Sposobów oczywiście jest mnóstwo i urządzenia mobilne to ostatnia z możliwości, jeśli tylko nie chcemy wychować tłuka 😉 Dziś opowiem Wam o jednym, do którego zainspirował mnie mój dobry kumpel Maciek, ojciec piątki dzieci, o którym już kiedyś Wam mówiłem.
Dzwoni Maciek
Lubimy się z Maćkiem czasem zdzwonić, a jeszcze bardziej lubimy się czasem spotkać. I jak to często bywa z ojcami wielodzietnymi – późną nocą, gdy młodsze szkodniki już ciumkają przez sen i nie na kawce, ani na piwku, ale po prostu pod bramą, przy gablotach, które ostatnie mycie ledwo pamiętają 😉
No więc dzwoni Maciek i mówi, żebym wpadł do niego po drodze z Wawy, bo ma coś super. Oczyma duszy widzę nowego Lexusa do przetestowania, ale Maciek mówi, że to coś lepszego. Jako, że nic lepszego nie przyszło mi do głowy, jadę w ciemno. A co! Na maćkowej rekomendacji się jeszcze nie zawiodłem.
Rzutnik? Łopaaaanie
Jakież było moje zdziwienie, gdy dojechawszy na miejsce dowiedziałem się, że ma dla mnie do potestowania rzutniki. Co?! Rzutniki kojarzą mi się co najwyżej z wielkimi kabanami mruczącymi pod sufitami podwieszanymi w salach konferencyjnych, które wiecznie nie chcą się włączyć, wyłączyć, albo sparować z komputerem, albo głośnikami.
Poza tym – po kiego grzyba mi rzutnik, skoro ja zawsze przychodzę na gotowe, a jak nie przychodzę, to jadę bez prezentacji, bo lubię mówić z niczego, czyli z głowy!
Maciek jednak szybko rozwiał moje wątpliwości. Nie chodzi o żadne rzutnikowe landary, tylko o dwa małe urządzonka, które weszły na rynek nawet spory czas temu, a które wciąż są w swojej kategorii niezastąpione. Spod bluzy wyjął starannie skitrane dwa urządzonka – mały tablecik i komórkę.
Co?! Nie wiem, czy miałem wtedy oczy jak pięciozłotówki, ale jak przedwojenna moneta z Piłsudskim to już na pewno.
Mobilne rzutniki
Chwilę później na piaszczystej ulicy, przy której mieszka Maciek pojawiły się wyświetlone z jednego i drugiego urządzenia holiłudzkie filmy, ale najlepsze zaczęło się wtedy, gdy włączyliśmy dźwięk. No, ale o tym, to powiem zaraz, gdy opowiem o tym co się stało, gdy zwiozłem je do domu.
Teraz już wiedziałem o co Maćkowi chodziło od początku – taki sprzęcik (jeden i drugi), to Święty Graal każdego rodzica, któremu nie chce się spędzać czasu z dzieckiem. Od biedy to także Święty Graal tego rodzica, który lubi sobie czasem z dzieckiem coś wspólnie obejrzeć 🙂
Jednak mój zmysł praktyczny od razu podpowiedział mi, że jednego i drugiego sprzęciku z powodzeniem można używać w biznesowej codzienności. Nieco tylko spojlerując test powiem krótko – zarówno jeden jak i drugi sprzęt może z powodzeniem zastąpić jakiekolwiek rzutniki w Waszych salkach konferencyjnych i na dodatek służyć swoimi funkcjami podstawowymi, czyli byciem komórką (Motorola Moto Z Play), albo tabletem (Lenovo Yoga Tab 3 Pro).
Mój wewnętrzny sprzętowy konserwatysta na moment dostał zawrotów głowy… jednak wrócił do równowagi, gdy Maciek uspokoił, że obie maszyny mają raczej status przebrzmiałych sław, bo producenci zdążyli już nawymyślać nowe rozwiązania. Nawet jeśli od ich debiutów dzielą nas 2 albo 3 lata.
Jednym słowem – zapraszam Was do drugiego już na moim blogasie testu sprzętu elektronicznego 🙂 Pierwszy dotyczył najlepszej komórki dla przedsiębiorcy:
Gotowi? No, to zaczynamy.
Test 1: Lenovo Yoga Tab 3 Pro z projektorem
Jak wygląda
Mniej więcej tak, jak na tych fotencjach:
Tym przyciskiem włączycie wyświetlanie rzutnika Ekran jak ekran, spodobało mi się może to, że pasował do obrusa 😉 Z prawej strony okienko rzutnika, a ta dziurka na środku to takie coś, żeby zawiesić tablet na gwoździu i patrzeć jak w obrazek. Serio. Tak wygląda cacko od dołu A tak od góry, czyli od ekranu 🙂 Takim ekranikiem nawigujesz rzutnikiem O, taki cieniutki jest nasz jogin 🙂
Zalety
Jest ich parę:
- leciutki,
- cienki,
- szybki,
- obsługa rzutnika jest tak prosta, że nawet ja nie musiałem nikogo o nic pytać. Wciskasz odpowiedni guzik, a potem na ekraniku ustawiasz ostrość i wszystkie inne parametry,
- dźwięk w czasie wyświetlania filmów jest taki, że chyba nawet meloman doceni. Słucha się tego z ciarami na plecach i niekiedy człowiek ma się chęć obejrzeć za siebie, bo dźwięk jest z każdej strony.
Wady
- w zasadzie już chyba nie do kupienia na rynku. W necie znalazłem tylko w jednym sklepie i to wersję bez rzutnika – Lenovo Yoga Smart Tab LTE. Jeśli potrzebujecie tabletu w okolicach tysiąca złotych, to moim zdaniem złoto, choć – jak mówię – wydaje mi się, że to powyżej to wersja bez rzutnika.
Test 2: Motorola Moto Z Play z nakładka Moto Mods Projektor
Jak wygląda
Dokumentacja fotograficzna i tego sprzęciku jest bogata:
Tak to wygląda na początku: A (rzutnik) i B (telefon)… Potem z telefonu (B) zdejmujesz trzymającą się magnetycznie oprawkę (C) I tak prezentują się A + B + C 🙂 By złożyć rzutnik, zbliżasz A z B – łączą się same! A tak świeci ów wihajster od Motoroli, ma wyginaną część, którą regulujesz kąt nachylenia do podłoża
Zalety
- pierwszy sprzęt, jaki wyprodukowała Motorola od drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych, który zrobił na mnie wrażenie. Zaczynam myśleć o tej marce poważnie 😉
- złożenie rzutnika jest proste, choć nie tak bardzo jak w przypadku pierwszego sprzętu,
- obraz i dźwięk bez zarzutu. Nawet byłem zdziwiony jak w zwykłej komórce pomieścić tyle mocy i możliwości,
- nawet po złożeniu z rzutnikiem jest lekki,
- nie potrzeba żadnego kabla.
Wady
- nie złożyłem za pierwszym razem. Nie wiedziałem, że przed założeniem części rzutnikowej trzeba zdjąć z telefonu trzymającą się magnetycznie pokrywkę,
- też nie widziałem w MediaMarkcie, albo MediaExpercie tego telefonu do kupienia.
Podsumowanie
Oba sprzęty zdecydowanie rekomenduję i to do dwóch celów – domowego, jak i biznesowego. Domowo śmiało w połączeniu ze ścianą mogą zastąpić zestaw kina domowego (na przykład między Świętami a Sylwestrem ;-)), a biznesowo – zarówno do pracy na tablecie/smartfonie, jak i jako narzędzie wspierające prezentacje.
Jeśli mielibyście problem z kupieniem, to do użytku domowego od czasu do czasu można sobie wypożyczyć właśnie u Maćka. Na www.WezNaProbe.pl znajdziecie jeszcze chmarę innych sprzętów, które ma w swoim magazynie i wypożycza tym, którzy albo chcą coś przetestować przed kupnem, albo po prostu nie muszą tego mieć, bo używają od czasu do czasu.
Gdy dziś przeglądałem jego stronę, to zauważyłem, że akurat podstrona z tabletem Lenovo się nie wyświetla, ale ta z Motorolą – prezentuje się zupełnie poprawnie i wynika z niej, że ten sprzęcik można mieć już za 80 zł dziennie. Nieduża kasa jak na efekt u dzieci 😉 A znając życie jak się powołacie na Wujka Gnyszkę, to Maciek dorzuci jeszcze jakiś bonusik.