Marcina Iwucia poznałem za pośrednictwem jego pierwszej książki, czyli Jak zadbać o własne finanse. To był cudowny czas. To było wtedy, gdy Maga Retkiewicz poślubiała Radka Balę. Kto ich nie zna, ten niech pogugla 🙂 Gdy żenili się w Słupsku, miałem cudowny, wyjazdowy czas i w przerwach między balowaniem, bieganiem i jeżdżeniem na kawę do Ustki z Rowów, gdzie mnie zakwaterowali – czytałem książkę Marcina. Zresztą czytałem to za mało powiedziane! Ja ją pochłonąłem!
Jeden z pierwszych
Pierwszy bloger finansowy, którego poznałem, to Zbyszek z bloga APPFunds. Przemiły człowiek, którego znam tylko wirtualnie, ale za to jeszcze z czasów, gdy sam ruszałem ze swoim blogiem na blogspocie i – możecie wierzyć lub nie – przez kilka dobrych lat polecaliśmy swoje blogi nawzajem w odpowiedniej sekcji na bocznym panelu 🙂 Ech… to były czasy!
Wróćmy jednak do Marcina Iwucia – jego wirtualnie poznałem nieco później niż Zbyszka, ale wygląda na to, że już wtedy zastanawiał się co by tu porobić poza pracą w branży inwestycyjnej pod skrzydłami ING TFI, jeśli dobrze pamiętam. Myślał, myślał i wymyślił – FBO, czyli Finanse Bardzo Osobiste, to jego blog, za którym poszedł później podcast.
Opowiadam o tym bardziej z kronikarskiego obowiązku, bo Marcin Iwuć, to dla mnie przede wszystkim książka. Z blogami u mnie jak z poezją – lubię własne, w cudzych ciężko mi się odnaleźć 😉
Podcast
Tym bardziej podcasty – wiem, że istnieją i wiem, że nawet moje nagrywki youtubowe znajdują się na Spreakerze, natomiast sam ciągle nie mogę się zdecydować czy zacząć podcastów słuchać, ciągle gubię słuchawki, albo dzieci mi je gubią… natomiast tego odcinka poniżej wysłuchałem bardzo uważnie po drodze do Tarnowa pewnego razu:
Bardzo mi się ta rozmowa podobała, choć pamiętam, że miałem wtedy wrażenie, iż Marcin za bardzo klęczy przed swoim rozmówcą. Mimo to – polecam jej wysłuchanie, bo jest wartościowa. Co więcej – gdy przygotowując się do tego wpisu eksplorowałem stronę Marcina nie tylko okazało się, że odcinków nagrał już okrąglutki bimbalion, ale na dodatek ma różne cykliczne nagrywki, jak Wtorek z finansami. Strach pomyśleć co jeszcze mnie ominęło w internecie 🙂
To trochę jak z Bernardem Frugą, o którym pisałem w jednym z poprzednich wpisów. Bernarda znam od dobrych kilku lat, subskrybuję jego newsletter, niejedną godzinę przegadaliśmy… a dopiero jak podjąłem postanowienie, by codziennie po drodze do biura eksplorować jego kanał na YT, odkryłem jak dużo wartościowych rzeczy Bernard nagrał – a jestem w zasadzie na początku!
Coś czuję, że gdy przerobię kanał Bernarda, wezmę się za podcasty i kanał Marcina Iwucia 🙂
Kawka
Poznawszy książkę Marcina, poznawszy jego rozmowę ze Zbigniewem Jakubasem… postanowiłem go poznać osobiście. Pamiętam, że nawet miałem jakiś pomysł na działanie internetowe z Marcinem, o którym chciałem mu opowiedzieć. Podobnie jak w przypadku innych spotkań tego typu – gdy na podstawie lektury czyjejś twórczości chcę go poznać (np. słynne spotkanie z Jackiem Gmochem) – nie zajęło mi wiele czasu jego umówienie. Okazało się, że wspólni znajomi są bliżej, niż się wydawało i spotkaliśmy się bardzo szybko.
Co mogę powiedzieć po godzinnej kawce z Marcinem? Że jest uroczym facetem 🙂 Przemiły, skromny człowiek z gigantyczną wiedzą. Myślę, że dokładnie tak jest postrzegany przez swoich odbiorców. I bardzo dobrze, bo taki najwyraźniej jest!
Kredyt hipoteczny krok po kroku
Potem przyszła radosna wiadomość, że mój serdeczny funfel, cesarz Trzebnicy, Marcin Franczak rozpoczął współpracę z Marcinem! Dzięki temu poznałem pierwszy onlinowy projekt edukacyjny Marcina Iwucia, czyli kurs internetowy Kredyt hipoteczny krok po kroku. W ciemno mogę powiedzieć – na podstawie dotychczasowej twórczości Autora – że to dzieło godne uwagi, ale poza tym faktycznie słyszałem o nim wiele pozytywnych opinii 🙂 Ludzie potrafią dzięki radom Marcina oszczędzić naprawdę ciężkie pieniądze!
Trochę więcej o samym kursie:
A tu można zajrzeć kursowi pod kołderkę:
Jak być może wiecie z innych wpisów, nie jestem w targecie tego produktu, ale bardzo się ucieszyłem, że Marcin nie spoczął na książce, blogu i podcastach i wypuścił na rynek swój produkt edukacyjny online 🙂 Wczoraj zajrzałem na jego stronę i okazało się, że jest na bieżąco aktualizowany – co zresztą mnie nie dziwi, bo Marcin to facet, którego drugim imieniem jest drobiazgowość i perfekcja 🙂 Zresztą zobaczcie sami na stronie projektu.
Forteca!
Mało nie spadłem z krzesła, gdy dowiedziałem się, że pod skrzydłami mojego ulubieńca powstała nowa książka 🙂 I to nie byle jaka, bo mająca aż 800 stron objętości! Jednym słowem – cegła! Co więcej – dowiedziałem się o tym w samą porę, bo za kilka dni (a dokładnie już 7 X 2020) kończy się przedsprzedaż i trzeba będzie zapłacić za nią więcej!
Finansowa Forteca – bo o niej mowa – na pierwszy rzut oka (tym bardziej, gdy się weźmie pod uwagę objętość) wyglądała mi na próbę napisania Finansowego Ninjy z tą różnicą, że dla własnej społeczności. Okazało się jednak, że zamysł jest zuuuupełnie inny! Zresztą posłuchajcie:
Jednym słowem, ja zaraz zamawiam swój egzemplarz i jaram się Rzym za czasów Nerona 🙂 Wspomnienia z plaży w Rowach, gdy z wypiekami na twarzy czytałem pierwszą książkę Marcina – wracają! I teraz na dodatek do przeczytania będzie aż 800 stron! Yeah:
PostScriptum z pierwszą książką Marcina
Czy wciąż warto przeczytać pierwszą książkę Marcina, czyli Jak zadbać o własne finanse i jak się ona ma choćby w stosunku do Finansowego Ninjy Michała Szafrańskiego? Moim zdaniem wciąż warto 🙂 Książka Marcina to świetny wstęp do zagadnienia, natomiast książka Michała to prawdziwa encyklopedia na ten temat. Tak, encyklopedia.
Swoją drogą, to niesamowite obserwować jak ten rynek poradników finansowych się burzliwie rozwija! Bardzo mnie to cieszy 🙂 Jeszcze rok temu cieszyłem się z wydania Śladami Warrena Buffetta, a tu kolejna silna pozycja na horyzoncie!