Czasem jest tak, że człowiek się orientuje, że gdyby nie miał rodziny, to by miał więcej czasu na pracę, jego kręgosłup byłby zdrowszy od niewożenia dzieci na plecach jako koń, a kostki i podeszwy stóp zdrowsze od niewchodzenia na klocek lego po zmroku. Nie mówiąc już o tym, że stan psychiczny byłby stanem bliższym drapieżnemu wilkowi z Łolstryt, zamiast Bogdanowi ze Śremu, któremu rozkazuje byle teściowa. No to ja teraz będę jak Mariusz Max Kolonko w przyczepie kempingowej z kasetami VHS z komunii i ślubów za plecami i powiem Wam jak jest.

Pytanie Zdzisława

Napisał do mnie… Zdzisław. Nazwijmy go Zdzisławem, realizując święte prawo do anonimowości, anonimizacji i bycia anonimowym. Jak zresztą w każdej mojej książce. Kto czytał, ten wie. Kto nie czytał, niech poczyta, na przykład Dlaczego networking nie działa. Napisał do mnie i opisał swój problem. Odpisuję już pół roku i ostatnio uznałem, że powinna być to odpowiedź publiczna, bo pytanie dotyczy uniwersalnego wyzwania.

Opis problemu Zdzisława

Problem zdefiniował Zdzisław tak:

Drogi Maćku!

Tak jak obiecałem na FB piszę do Ciebie o moim hm… problemie z networkingiem. Liczę nie tyle na indywidualną odpowiedź, ale mam nadzieję na ciekawy blog post. Oczywiście prosiłbym o anonimizację w razie cytowania, bo to są w sumie dość intymne szczegóły.

Otóż mój podstawowy problem z networkingiem jest taki, że żeby się networkingować trzeba bywać. Bywać trzeba na wydarzeniach, które typowo albo odbywają się wieczorem (99% wydarzeń w mojej branży innych niż całodniowe konferencje odbywa się wieczorem, o 18-ej) albo (1% czyli Towarzystwa Biznesowe ew. inne) bardzo wcześnie rano. Co gorsza, w mojej branży rynek lokalny – moje miasto – jest mało istotny, bywać trzeba w większości dużych miast w Polsce a wypadałoby regularnie odwiedzać takie miejsca jak Londyn, Berlin czy Zurych. Czemu to jest problem? Jedno słowo: rodzina. Wyjeżdżając na wyjazd, z którego nie widać bezpośredniego zarobku mam poczucie winy, że zamiast to robić powinienem być z rodziną. Żona głośno narzeka kiedy mnie nie ma, bo musi wtedy sama wozić dzieci, kąpać dzieci i tp. I faktycznie młodsze dziecko musi wtedy odbywać wycieczki samochodem do szkoły, co zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym jest niefajne i dla żony i dla najmłodszego dziecka. Podobnie rzecz ma się ze spotkaniami na miejscu – m.in. dlatego nie bywam na śniadaniach TB częściej niż 2-3x na rok – o tej godzinie wiozę dziecko do szkoły, a ponieważ wśród członków lokalnego TB nie ma potencjalnych klientów ani nie znają oni nikogo takiego to wizyta tam jako coś co ma charakter towarzyski nie jest dostatecznie ważna, by kazać żonie jechać tego dnia z 2-ką dzieci do szkoły.

Co powiesz na to mędrcu od networkingu?

Komentarz ogólny

Ogólny mój komentarz do przedstawionego problemu jest taki, że jeśli nie będzie we wskazanej rodzinie postawy, którą opisałem we wpisie pt. Dzieci lubią ojców bohaterów, to nie ma sensu iść z tematem dalej. W międzyczasie wysłałem ten wpis Zdzisławowi i adresat zgodził się ze mną w całej rozciągłości. Jeżeli małżonkom nie będzie towarzyszyło heroiczne poczucie jedności zmagań, to na nic wszelkie wysiłki. Tyle. To warunek sine qua non, bez wdrożenia którego nie ma co się bujać z kolejnymi punktami.

Fazy życia

Druga rzecz, którą warto zauważyć, to to, że życie ma różne fazy. Zarówno życie człowieka, jak i życie firmy. Przedsiębiorstwo Zdzisława nie jest startupem, tylko uznanym w swojej branży dostawcą wysokojakościowych usług, dlatego zakładam, że bywanie o którym mowa nie ma na celu walki o przetrwanie, co raczej utrzymywanie przewag, ewentualnie może być narzędziem dotarcia do bardziej marżowych klientów, co będzie dla firmy kolejnym etapem rozwoju.

Oznacza to, że spokojnie Zdzisław może zarezerwować pod tego typu działalność dosłownie kilka wieczorów miesięcznie, albo nawet i jeden wieczór, ale na najważniejszą imprezę. Podstawowe pytanie, na które trzeba sobie odpowiedzieć, to pytanie o to, czy rozwój firmy w jakikolwiek sposób jest długofalowo ważny, a jeśli tak – to czy rolą Zdzisława jest dbanie o niego na poziomie operacyjnym. Bo może warto przejść do Rady Nadzorczej, a bywanie zostawić Prezesowi? A może wręcz przeciwnie, skupić się na ogólnoświatowym bywaniu i zabierać przy okazji dzieci? O tym będzie zaraz.

Logistyka

Co do porannej logistyki, to widzę dwa wyjścia. Po pierwsze – młodsze dziecko ma na pewno dużą frajdę w towarzyszeniu mamie w odwózkach rodzeństwa do szkoły. Warto pamiętać, że kryteria fajności czegoś różnią się z wiekiem często diametralnie. Po drugie zaś – warto zhakować system i do podwożenia zaprosić na zmiany sąsiadów, albo dziadków. Rola tych ostatnich jest mniej ważna niż rodziców, ale jednak jakaś jest i dzieci potrzebują z nimi kontaktu.

Oczywistą rzeczą jest to, że edukacja domowa rozwiązałaby temat logistyki 😉

Wspólne wyjazdy

Warto wciągać dzieci w swoją pracę. Naprawdę. Szczególnie dla synów, ale dla córek także, to wielka nobilitacja, gdy mogą z ojcem popracować. Nawet, gdy ta pomoc ma polegać na zapakowaniu toreb z materiałami promocyjnymi, czy towarzyszeniu tacie na raucie. Aleksander Łukaszenka wie to bardzo dobrze i swojego delfina zabiera nawet na poligon 😉

Jestem głęboko przekonany o sensowności takiego działania i nie tylko pisałem o tym we wpisie dot. ojców bohaterów, ale nie wprost także we wpisie dotyczącym tego, Dlaczego nie warto zakładać rodziny. Jak chcesz zbudować ród, wielopokoleniowy ród, jeśli kształtowanie świata swoich dzieci oddasz profesjonalistom ze szkół i ośrodków doradztwa zawodowego?

Zakumanie networkingu

Ostatni komentarz, to ten dotyczący śniadań w mieście Zdzisława. Teza o tym, że na śniadnaiu nie ma klientów nie jest kontrowersyjna – boć networking zwykle polega na robieniu biznesu dzięki sobie, niż ze sobą, natomiast teza o tym, że tamtejsi Członkowie nie będą w stanie dać Zdzisławowi dostępu do jego grupy docelowej, jest zdecydowanie kontrowersyjna. Mam nawet pomysł na konkretne nazwiska, które mogą Zdzisława popchnąć do przodu… jeśli tylko będzie chciał rzetelnie służyć i profesjonalnie prosić o pomoc, jak głosi moja definicja networkingu 😉

Nie warto pozbywać się rodziny – żartowałem

Przypomniał mi się właśnie post, który przekona Cię do tego, żeby postarać się o jeszcze jedno dziecko, by w biznesie zaczęło iść lepiej. Tak, tak, dobrze czytasz. Napisałem kiedyś wpis pt. Chcesz mieć więcej pieniędzy? Miej więcej dzieci. Enjoy 😉

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily