Nie wiem o czym to będzie wpis, czy bardziej „ramolenie starego pierdoły”, czy może „ciekawe obserwacje młodego człowieka wchodzącego w dorosłość” – sami oceńcie. Na pewno będzie to wpis o pewnej nauce wynikającej z narodzin i chrztu Marii Faustyny Maksymiliany Gnyszki. Córki mojej – na razie – jedynej.
Maksymilian
Nic nie wskazywało na to, że Marysia urodzi się tego dnia. Mieliśmy problem z wyborem imienia, więc zrobili to za nas Synowie (znani z Instagrama jako #TheGnyszkas i z historii opisanych w moim e-booku pt. 109 powodów, by mieć dzieci), mówiąc od pewnego momentu na dzidziusia per Marysia. Świetny pomysł, zważywszy na to, jak na imię miała Matka Boża. Wybór Faustyny jako drugiej patronki był raczej automatyczny.
Nikt jednak nie spodziewał się, że narodzi się w… 104. rocznicę narodzin św. Maksymiliana! Jego więź z naszą rodziną opisałem już we wpisie pt. Parę słów o hardkorowym Maksiu, więc to nie powinno dziwić, ale jednak ciarki przechodzą po plecach na myśl o tym zbiegu okoliczności. Do szpitala przed południem pojechaliśmy pro forma. I rzeczywiście – pierwsze badanie pokazało, że w zasadzie od tygodnia nic się nie zmieniło. Jakież było nasze zdziwienie, gdy godzinę później sytuacja była dwukrotnie bardziej zaangażowana, a po kolejnych 3 godzinach mała Maria Faustyna tuliła się już do Oleńki w wannie po porodzie!
Jasne było dla nas obojga, a także dla wielu osób z otoczenia, że to mrugnięcie okiem Maksymiliana. Stąd też Córka dostała trzecie imię.
Urząd Stanu Cywilnego
Wizyty w USC zawsze są fajne. Człowiek dowiaduje się ilu to kroków formalnych nie dochował, ale zawsze jakoś to uchodzi płazem i dziękujesz Bogu, że tu jest Polska, a nie bismarckowskie Prusy. Dla przykładu, migawka z ostatniej wizyty:
– Dzień dobry.
– Dzień dobry.
– Ja ws. rejestracji narodzin dziecka.
– A na którą się Pan umawiał?
– Na żadną.
– To musi się Pan umówić.
– To ja się z Panią umawiam. Możemy spotkać się teraz?
– Noooo… dobrze.
Wypełniamy z panią papierki, podśmiechujemy trochę z Gronkiewiczowej i wtem pada kwestia trzeciego imienia. Okazuje się bowiem, że tu nie Portugalia i polskie dziecko może mieć tylko dwa imiona. Patrzę na formularz i ewidentnie widzę tam trzecie pole do wypełnienia o sugestywnej nazwie Trzecie imię. Pytam o tę rubrykę, ale dowiaduję się, że opcja ta zarezerwowana jest jedynie dla obywateli innych państw, którzy u nas rejestrują dzieci. Cóż poradzić, ostatnią deską ratunku byłoby dowiedzenie, że rację ma moja Siostra twierdząc, że jestem Żydem, ale papiera na to niestety nie mam, a w urzędzie liczy się przecież papier.
Chrzest
Nic to! – pomyślałem sobie, idąc do kancelarii parafialnej sąsiedniej parafii, w której odprawia się Msza po staremu. – Kościół to oaza wolności w oceanie państwowej regulacji, tutaj mogę mieć i pięć imion, ilu świętych sobie tylko wymyślę.
Faktycznie, ksiądz mający dyżur wpisał wszystkie trzy bez żadnego problemu i troski o ofiarę (pominę już to, że dopiero na drugi dzień, bo poprzedni dyżurujący uznał, że bez pozwolenia od mojego proboszcza nie mamy o czym gadać i odesłał mnie z kwitkiem). Super.
Jakież więc było moje zdziwienie, gdy czekając aż skończy się Msza, po której miał nastąpić wczoraj chrzest Marysi, dostrzegłem jednego z wikariuszy schodzącego z Komunii, którzy rzucił nerwowe spojrzenie w lud. Takie spojrzenie prawie zawsze znaczy, że ksiądz kogoś szuka. Intuicja jak zwykle mnie nie zawiodła. Natknąłem się na niego zaraz przy wejściu do zakrystii, gdy wraz z Chrzestnymi podążałem, by podpisać dokumenty.
Okazało się, że ksiądz mocno rekomenduje rezygnację z trzeciego imienia ze względu na konkordat. Dlaczego? Otóż, w przypadku gdyby Marysia w przyszłości zechciała poślubić kogoś, kto spełni wyśrubowane kryteria Gnyszka Corp., USC zrobi problem i nie rozpozna dwóch osób: Marii Faustyny z kartoteki USC i Marii Faustyny Maksymiliany z kartoteki parafialnej. Nie, nie pytałem, czy PESEL nie definiuje człowieka jednoznacznie, bo byłoby to pytanie nie na miejscu 😉 Podobnie jak podważanie sensowności dowodzenia ZUSowi co roku przez ludzi po amputacjach, że nie odrosły im jeszcze kończyny.
Chrzest po staremu?
No cóż, po prostu życie. Skojarzyło się jeszcze jedno. Jeśli chcielibyście poznać jak wygląda rytuał chrztu w starym rycie, kliknijcie w ten obrazek:
Zapewniam, że jest piękny. Przesycony symboliką i znaczeniem, a trwa raptem 25 minut. Jeśli chcielibyście taką książeczkę jak ta, którą przygotował dla nas Maciek Przepióra, napiszcie do niego na adres mszalik@wwlsoft.com – robi nam takie co chrzest i jest bezbłędny 🙂