Po mediach społecznościowych krąży ostatnio zdjęcie dziadka sprzedającego jajka i rzewny opis tego, jak to ojciec autora posta zawsze kupował na targu jajka od pewnego biednego pana i zawsze płacił o wiele więcej, niż należało, by temu właśnie panu pomóc. A jako, że do posiadania takiego współczującego taty przyznał już się prawie każdy, przypomniało mi się, że temat współczucia, czy też miłosierdzia w biznesie towarzyszy i mnie samemu od jakiegoś czasu i miałem na ten temat napisać. Więc piszę!

Galaretka

Zacznijmy od tego, co być może Was zdziwi, że jestem bardzo wrażliwym człowiekiem i to w zasadzie od małego. Dobra, mam nadzieję, że już się wyśmialiście i mogę pisać dalej 😉 No więc, na dowód tego, przytoczę pewną anegdotkę z dzieciństwa.

Odwiedziliśmy wraz z Mamą pewną jej koleżankę. Nazwijmy ją roboczo Zdzisławą, jak to zresztą zwykle u mnie. Miałem wtedy kilka lat, byłem w przedszkolu i jeździłem z Mamą po okolicy naszym legendarnym maluchem o policyjnej barwie, a to rozklejając plakaty na temat Taty firmy, a to robiąc zakupy i załatwiając milion tematów. Zajechaliśmy i do Zdzisławy, chyba po prostu w odwiedziny. Podano herbatę i ciasto z czerwoną galaretką – pamiętam to dobrze.

Po jakimś czasie na talerzyku został ostatni kawałek, który nie został zjedzony aż do naszego wyjścia. Budził on w moim dziecięcym serduszku… współczucie. Tak! Właśnie współczucie. Dlaczego? Bo trząsł się, jak – nomen omen – galareta. Pomyślałem sobie, że musi mu być smutno, bo innych kawałków ciasta już nie ma, a on został sam. Nie żartuję. To było wtedy dla mnie bardzo poważne i pamiętam, że rozpłakałem się wsiadając do samochodu, a Mama nie mogła uwierzyć, że to z tego właśnie powodu – współczucia dla kawałka ciasta z galaretką.

W ogóle wrażliwość dzieci, to osobny temat, na który jeszcze na bank będę pisał 😉

Wolny rynek przeszkadza współczuciu?

Jak być może wiecie, jestem zwolennikiem jak najszerzej wolnego rynku. Lubię Misesa, Hayeka i Rothbarda, choć tego ostatniego znam najmniej. I jestem przekonany, że każdy kto uważa się za wolnorynkowca, wolnościowca, czy jakkolwiek go nazwiemy, każdy kto lubi sobie czasem wytrzeć twarz w/w nazwiskami, będzie zniesmaczony sugerowaniem, że coś takiego jak współczucie może być jakąkolwiek przesłanką zakupową, czy ogólniej – biznesową.

Jak jednak dowodziłem we wpisie o patriotyzmie ekonomicznym (tym pt. Parę pytań o patriotyzm ekonomiczny, które musisz sobie zadać), to wolność gospodarcza właśnie wymaga, by konsument – bez względu na to, czy działa na rynku B2B, czy B2C mógł dobierać przesłanki zakupu wg własnego widzimisię, skoro nawet na cenę można spojrzeć na dwa sposoby – biorąc pod uwagę jedynie cenę zakupu, ale i całkowity koszt posiadania.

Innymi słowy – jeśli jakaś firma, albo prywatna osoba chce podejmować decyzje zakupowe jedynie biorąc pod uwagę to, czy komuś współczuje, czy nie – i taka polityka jej nie zabije, to nie ma w tym nic zdrożnego, wręcz przeciwnie.

Kto zasługuje na współczucie?

Co to w ogóle znaczy? Nie zdarzyło Ci się nigdy pójść do jakiegoś sklepu i zrobić tam nieco droższe zakupy niż gdzie indziej, bo wiesz, że dopiero zaczęli, jest im trudno, a równocześnie są na tyle fajni, że warto dać im szansę? Nie zdarzyło Ci się zwiększyć częstotliwości zakupów, albo nawet dokupowania rzeczy, z których mógłbyś zrezygnować, tylko dlatego że lubisz właścicieli i zależy Ci na ich przetrwaniu? Jeśli nie, to pewnie nie jesteś człowiekiem, tylko botem i czytasz ten wpis nie z ciekawości, tylko dlatego że Twój programista tak Cię zaprogramował. Jeśli jednak jesteś człowiekiem, na pewno masz takie ruchy na swoim koncie. I właśnie o to chodzi.

To w zasadzie nie musi być postawa współczucia, a po prostu szacunku. Taka, jaką opisałem we wpisie pt. A idź mie z tym rabatem!. Kto zasługuje na to, by mu ją okazać? Tylko ten kto się stara. Ten, kto słucha klientów, jest otwarty na służenie im, spełnianie ich potrzeb lepiej i lepiej. Tylko wtedy Twoje biznesowe miłosierdzie nie będzie przyczyniało się do utrzymywaniu na rynku dziadów i dziadowskich firm. Bo podobnie jak patriotyzm ekonomiczny nie jest masochizmem (o czym pisałem z kolei we wpisie pod wymownym tytułem Patriotyzm to nie masochizm, tak współczucie nie powinno być utwierdzaniem bliźniego w błędzie.

Nie wiem…

…czy jasno to wszystko opisałem. Jeśli nie – możemy pogłębić wątek w komentarzach 😀

 

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily