Jak być może wiecie, mój Pierworodny zafascynował się postacią Prymasa Tysiąclecia. Przeczytał w jeden dzień książkę o Prymasie, zrobił na Jego temat kilkunastostronicową wyklejankę w zeszycie A4 i niecierpliwie czekał na beatyfikację swego bohatera, gdy przyszła wieść o jej odłożeniu ad acta… przyszła pora na to, by obejrzeć razem ze mną jedyny póki co film fabularny na temat Prymasa. Dla mnie to był ponowny seans, bo film oglądałem 20 lat temu – niedługo po premierze. Po tym seansie przyszło mi do głowy parę myśli, którymi postanowiłem się podzielić.

A może sami obejrzycie?

Jeśli nie oglądaliście, to niedzielny, trzeciomajowy wieczór jest idealną porą 🙂 Zapraszam przed kineskopy:

Muszę powiedzieć, że po tych dwudziestu latach od pierwszego i jedynego seansu, film podoba mi się nadal. Nie robi już na mnie wprawdzie tak dużego wrażenia jak wtedy, znalazłem w nim parę drobnych scenograficznych śmiesznostek… ale budzi u mnie wciąż podobne emocje. Łącznie ze łzami w kilku (!) momentach.

Poza tym jednak wywołał jeszcze kilka myśli, których wtedy, przed dwudziestu laty – nie mógł.

Myśl pierwsza – aktorzy

To myśl banalna i oklepana jak piosenka Kazika na ten temat, ale w coraz mniejszym poważaniu mam aktorów. Także tych, którzy zagrali pomnikowe dla mnie role i ten trend się u mnie pogłębia. Po lekturze Dzienników Iwaszkiewicza, po lekturze Hańby domowej Trznadla, po własnych doświadczeniach z showbiznesem. Trójka głównych aktorów zaangażowanych w tę produkcję to zresztą dobre exemplum. Ostaszewska, Zamachowski i Seweryn.

Myśl druga – plan dnia

Pamiętam, że wtedy, przed dwudziestoma laty – i później podczas lektury Zapisków więziennych Prymasa duże wrażenie zrobiła na mnie dyscyplina, jaką narzucił sobie w warunkach więziennych. Zresztą później to samo znalazłem u innych swoich duchowych inspiratorów, jak np. u św. Josemarii Escrivy, z czasów wojny domowej w Hiszpanii.

Rzecz godna naśladowania tym bardziej w warunkach pokojowych, spokojnych, bez ciśnienia. Salvador Dali w Dzienniku geniusza pisze o tym, że do malowania zakładał zawsze frak i przyciasne lakierki, by czuć się odpowiednio poważnie nastawionym do pracy. Analogiczny zabieg.

Myśl trzecia – upadek i powstanie ks. Skorodeckiego

Nie znam, choć zamierzam poznać prawdziwe losy ks. Skorodeckiego, narzuconego przez UB kapelana Prymasa podczas osadzenia w Stoczku Warmińskim. Jednak bardzo mi się podobała zarysowana w filmie różnica między jego postawą, a postawą siostry zakonnej, którą do pomocy wydelegowała władzuchna. Oboje złamani przez komunę, jednak skończyli inaczej. Ks. Skorodecki znalazł siłę wewnętrzną, by nie zrazić się własnym upadkiem, nie zgorszyć się własnymi grzechami. Siostra była własną zdradą tak przygnieciona, że nie umiała się już z tego podnieść.

Nie na darmo mówią klasycy duchowości, że rozpacz z powodu grzechu to córka pychy. Jeśli Pan Jezus nie gorszy się naszymi grzechami, tym bardziej nie powinniśmy my sami. Upadłeś? Powstań. Zrzuć to z siebie i dalej dąż do świętości.

Myśl czwarta – kapitalizm a Prymas

Nie, nie będę tu referował prac Prymasa z dziedziny katolickiej nauki społecznej, bo też nie jestem ich wielkim znawcą (gdy zajmowałem się tym tematem, ograniczyłem się do Leona XIII, Piusów i Jana Pawła II). Jednak na samym końcu filmu czekało mnie zaskoczenie. Wiecie kto był wyłącznym sponsorem tego obrazu? Ta sama firma, która pomogła przy realizacji tej produkcji:

Wiecie już? Nie…? No to idźmy dalej. To ta sama firma, której współzałożycielką jest ta Pani:

Nie wiecie?

To przeczytajcie ten artykuł:

Po co warto być katolickim milionerem? Choćby po to, by fundować filmy takie jak ten!

I dołączcie do mnie i innych uczestników konferencji Żyj w Obfitości 🙂 To nie przypadek, że Grupa ATLAS sponsorowała Prymasa…. Nie jest tajemnicą, że właściciele tej firmy to ludzie o konserwatywnych i katolickich korzeniach. Jeśli więc pytacie mnie dlaczego warto się bogacić, dlaczego warto budować wielką, gigantyczną firmę, dlaczego wreszcie potrzebni są Polsce katoliccy miliarderzy, TAK! miliarderzy, nie multimilionerzy, nie prości milionerzy… to odpowiadam, że ten film jest doskonałym przykładem tego, dlaczego warto zrobić porządny użytek ze swoich biznesowych talentów!

Dla jeszcze większej Waszej inspiracji:

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily