Nie wiem za bardzo jak to jest ze zwyczajami zakupowymi Polaków, jednak intuicja podpowiada mi, że wydajemy rekordowe pieniądze w zasadzie na wszystko – od zwyczajnych zakupów, po darowizny na zbożne cele – właśnie w grudniu. Możliwe więc – logicznie rzecz ujmując – że w styczniu wielu cierpi na syndrom przednówka, tym bardziej, że wydatkom sprzyja też okres między Sylwestrem a Świętem Trzech Króli, a już w lutym czekają nas ferie. Gdy o tym myślałem, przypomniała mi się jedna informacja, którą sprzedał mi kiedyś znajomy spec od finansów.
Rynek pożyczek w Polsce
Ostatnie chyba paręnaście lat to dynamiczny rozwój rynku pożyczek. Wiem o tym dość dobrze, bo jeden z moich kolegów pomagał wielu firmom z tego sektora budować własne systemy oceny wiarygodności pożyczkodawcy 🙂 Zaczęło się chyba od Providenta, który – trochę jak Amway w przypadku MLMów – przetarł drogę wszystkim i zebrał przy okazji trochę batów, biorąc na siebie (słusznie albo i nie) odium bycia personalizacją wszystkich patologii branży, szczególnie w pierwszym etapie jej istnienia.
Po drodze pojawiły się też pożyczki społecznościowe – pamiętam jak startował kokos.pl, gdy ja startowałem z blogiem… co ciekawe, właśnie sprawdziłem – nie działa już w tym modelu, który obrał na początku.
Tak, czy inaczej – zewsząd docierały i docierają słuchy o tym, że mikropożyczki, czy pożyczki pozabankowe, to wyjatkowy sektor w Polsce – wyjątkowo silny nawet na tle innych krajów europejskich. W sumie to nigdy nie wiedziałem, czy to źle czy dobrze – bo w sumie pożyczanie sobie pieniędzy to dość naturalna rzecz i niby dlaczego ma być monopolizowana przez banki, z drugiej – być może to jakoś źle świadczy o zwyczajach zakupowych, albo braku zwyczajów oszczędnościowych u Polaków?
Podobno wraz z pojawieniem się programu 500+, popularność pożyczek mocno spadła, a niektóre firmy z tego rynku – bo w pewnym momencie otwierało się ich po kilka kwartalnie – zaczyna mieć problemy.
1 000 zł za free?
Drugi mój kolega z kolei pracował w dziale PR-u Vivusa i od niego miałem zawsze insajty odnośnie innowacyjności tej branży, która powoli zaczynała inspirować banki. No bo jednak stworzenie systemów weryfikacji kontrahenta, które potrafią działać w ciągu 5 minut i dostarczać gotówkę na rachunek w ciągu kwadransa to nie jest standrad, który ospałe banki kiedykolwiek by sobie wyznaczyły. Mile mnie to zaskoczyło, bo zawsze postrzegałem firmy pożyczkowe raczej jak lombardy, których nigdy nie brakowało w Pruszkowie, w którym spędziłem pierwsze lata życia 😉
Abstrahując jednak od innowacji i automatyzowania wspomnianych systemów, wysokie stopy oprocentowania (od kilkuset do kilkunastu tysięcy procent w skali roku) to raczej konieczność w tej branży – bo po prostu większy niż zwykle odsetek pożyczkobiorców nie jest w stanie spłacić swojego zobowiązania. No i szybkość i łatwość wzięcia pożyczki okupujemy jej ceną. Wygoda i czas za oprocentowanie. Fair deal – szczególnie od czasu wprowadzenia regulacji, która zobowiązuje instytucje pożyczkowe do podawania RRSO 😉
Tym bardziej byłem zaskoczony, gdy Vivus wprowadził mechanizm – chyba iście Goldrattowska propozycja nie do odrzucenia – 1 000 zł za 0% rocznie na miesiąc. Innymi słowy – jeśli brałeś pożyczkę w Vivusie po raz pierwszy, to przysługiwał Ci 1 000 zł przez miesiąc z zerowym oprocentowaniem. Marketingowo rzeczywiście fajne i co ciekawe – jak wiem od kolegi – zwracalność tego tysiaka była bardzo przyzwoita.
I o tym sobie pomyślałem – żeby Wam o tym opowiedzieć – gdy myślałem sobie o tym styczniowym przednówku, który może dotykać wielu 🙂 W tym celu wszedłem sobie na stronę Vivusa, a tam…
…Zielony Święty Mikołaj
Nie wiem, czy to oferta limitowana czasowo, na co może wskazywać design nawiązujący do Świąt, czy też nieograniczona w czasie, bo darmowe pieniądze na jakiś czas okazały się skutecznym mechanizmem rekrutacji klientów… ale obecnie Vivus daje – UWAGA – do 3 000 zł na 2 miesiące za 0% 🙂
Zresztą popatrz:
Powiem Wam, że nawet mnie korci, by taką pożyczkę wziąć i sprawdzić czy to faktycznie prawda 😀
Po co? Łojej, nawet po to, by sobie otworzyć lokatę na 2 miesiące 😀 Jedna pożyczka dla mnie, druga dla Żony i z odsetek może nawet starczyć na dwie gazety 😉 Bardziej niż śmiechowy zysk, który pewnie nie pokryje czasu, który poświęcę na wzięcie pożyczki (choć pamiętam, że ten akurat dostawca deklaruje błyskawiczność procesu) – fascynuje mnie jak to rzeczywiście działa.
Bo rzeczywiście dla rodziny, która ma pewność przychodów, ale z jakichś względów musiała ponieść większe nakłady z okazji Świąt, Sylwestra i
Uwaga, uwaga
I teraz żeby była jasność – ostatnią rzeczą, do której zachęcam jest zadłużanie się 🙂 A najostatniejszą z ostatnich jest zadłużanie się na złych warunkach, a chwilówki raczej nie należą do tych rodzajów finansowania, które są opłacalne.
Jeśli jednak ktoś proponuje darmowy kredyt, to jeśli tylko masz pomysł na to co z nim zrobić bez ryzyka – myślę, że warto 🙂
Bądź ninją 🙂 Finansowym ninją
Kiedyś pisałem o tym, dlaczego samo oszczędzanie to nie jest przepis na sukces:
I cały czas tak uważam 🙂 Jednak ostatnia lektura Śladami Warrena Buffetta, genialnej książki Przemka Gerschmanna i Tomka Jaroszka, uświadomiła mi, że oszczędzanie to jedna z pierwszych dróg, która może człowieka zaprowadzić do inwestowania. A tak przynajmniej było w przypadku Warrena – ikony inwestowania 😉
Dlatego tak – to bardzo możliwe, że jeśli nie jesteś finansowym ninją z urodzenia, to musisz nim się stać z nauki – od takich magików jak Marcin Iwuć, czy Michał Szafrański, autor Finansowego Ninjy właśnie.
Post scriptum
Tematyka stricte finansowa nie gości zbyt często w tej odsłonie mojego bloga (kto pamięta czasy blogspota, ten wie, że kiedyś bywało inaczej) – odnoszę jednak wrażenie, że w 2020 r. będzie inaczej 🙂 Choć oczywiście poza wspomnianym wyżej wpisem na temat oszczędzanie vs. inwestowanie pisałem na przykład o kredytach hipotecznych we wpisie, w którym zebrałem też do kupy Wasze doświadczenia na ten temat: