Czy jest możliwy świat bez niepełnosprawnych? Może. A jeśli tak, to czy to raczej utopia rodem z marzeń nocnych eugeników i fanów austriackiego akwarelisty, czy bardziej ogród rajski z gazetek Świadków Jehowy? Dziś odpowiem na to pytanie ustami, a raczej klawiaturą Grzegorza – wiernego czytelnika Gnyszkobloga. 

Daily

Grzegorz nie tylko jest Czytelnikiem bloga, ale także wiernym fanem i regularnym korespondentem Gnyszka Daily. Nieraz zdarza się, że odpisuje na moje odcinki i bardzo często ma wiele ciekawych uwag do dodania. Tak było ostatnim razem, gdy 15 lipca odpisał mi na Niedzielną Inspirację. Na cel swojego pióra obrał… niepełnosprawnych właśnie. A ma do tego prawo jak mało kto – Grzegorz prawie nie widzi i prawie nie słyszy.

Mail od Grzegorza

Hej Maćku,

a nawiązując do tego, że nie ma pecha i nie ma szczęścia, że nie ma pogody i niepogody – tak samo nie ma ludzi pełnosprawnych i niepełnosprawnych – są po prostu różni ludzie – wysocy i niscy, szczupli i otyli, biali i ciemni, tacy, którym łatwo się przemieszczać i tacy, którym to sprawia trudność, są tacy, którzy komunikują się bez problemu i tacy, którzy komunikują się z trudem albo niemal wcale jeśli nie otrzymają określonych narzędzi, są tacy, którzy podziwiają piękny zachód słońca albo jego wschód bo go widzą, ale też tacy, którzy tymi zjawiskami się zachwycą dopiero wtedy, gdy im ktoś je opisze, bo nie widzą, no i tacy, którym i komunikować sie trudno i podziwiać piękno Bożego Stworzenia – tu akurat ja się mieszczę, choć na szczęście mam te resztki widzenia i słyszenia i chodziłem na plażę nadmorską o 3.30 rano aby „złapać wschód słońca wychodzącego z morskich fal, i jeszcze fotkę zrobić…. Ależ to była frajda.

A dlaczego takie skojarzenie – a no bo wczoraj akurat przeglądałem Twoje niektóre dawniejsze wpisy na blogu i trafiłem też na ten z refleksjami jakie wzbudziły u Ciebie kontakty z osobami – jak to się powszechnie mówiło i wciąż niestety mówi – niepełnosprawnymi. I zastanawiałem się nad komentarzem, trochę repliką, ale nie zdążyłem nic napisać, a w tej dzisiejszej Twojej niedzielnej inspiracji dostrzegłem idealną wręcz okazję, której nie mogę przepuścić.

Otóż Twoje spojrzenie na nas, ludzi z ograniczeniami – z czegokolwiek by one wynikały – jest bardzo naturalne i typowe dla bardzo wielu ludzi (tych, którzy są naszą sytuacją poruszeni, współczują nam, wzruszają się, nawet się zastanawiają jak pomóc) – są i inni, którzy najchętniej by nas w społeczeństwie w ogóle nie widzieli – ale to inna bajka. Powrócę do tych „dobrych”, tak jak Ty, u których te wszystkie uczucia wynikają jak najbardziej z dobrych intencji, na których oddziałujemy w taki sposób, jak to opisałeś. Ale to oddziaływanie to za mało, to nie o to chodzi, przynajmniej z naszej, a już z pewnością z mojej perspektywy.

Dlaczego?

Bo dla mnie podobnie jak dla wielu osób doświadczających różnego rodzaju ograniczeń w funkcjonowaniu osobistym i społecznym ograniczenia wynikające z niesprawności organizmu nie oznacza „niepełnosprawności” – czyli nie oznacza „niższej wartości” czy „gorszej jakości” – no a tak niestety trochę kojarzy się termin „niepełnosprawny” – to tak, jak niepełnosprawny stał się na jakiś czas samochód, który pokiereszował Twój samochód, któremu hamulce puściły 🙂

Dlatego zdecydowanie bardziej adekwatny jest termin „osoba z niepełnosprawnością” – czyli osoba z pewną cechą – tak jak osoba o bląd włosach, niebieskich oczach, niska albo przesadnie wysoka (wszak np. nadmierny wzrost, albo wzrost lilipuci też bywają źródłem utrudnień, a ileż utrudnień i stresów sprawiają u niektórych piegi na nosieUśmiech Emotikon. Ale te cechy nie sugerują przecież, że takie nietypowe osoby, odbiegające od normy są „gorsze”. I wśród nas, ludzi z cechami sprawiającymi, że trudniej nam funkcjonować w społeczeństwie są tacy, którzy nie jednego „pełnosprawnego” przebiją wiedzą, doświadczeniem, aktywnością życiową i społeczną i pod wieloma innymi względami. Są niestety i tacy, którzy rzeczywiście mając te cechy są „niepełnosprawni”, ale to nie zawsze wynika z ich niesprawności a z postawy otoczenia, nawet najbliższej rodziny. Ale to też temat rzeka… nie na tego maila.

A reasumując i nie chcąc zabierać Ci zbyt wiele z niedzielnego czasu – dla wielu z nas nie jest potrzebne jedynie wzruszenie, nie jest potrzebne jedynie spojrzenie na swoją sytuację osoby bez ograniczen i podziękowanie Panu Bogu za to, że tak jest i że stawia na naszej drodze takie drogowskazy, które nas uwrażliwiają, ważne jest, aby refleksje wynikające z faktu spotkania na drodze osoby ze spacjalnymi potrzebami w zakresie funkcjonowania prowadziły do myślenia, jak możemy skutecznie wesprzeć taką osobę – np. jak dać jej ową przysłowiową wędkę, dzięki której będzie mogła „łowić dobro w życiu” a nie czekac, aż ktoś do kapelusza wrzuci. Np. aby przedsiębiorcy nie bali się takich ludzi zatrudniać – bardziej pomogą nam stwarzając warunki pracy, niż dając jedną lub kilka darowizn (choć owe darowizny też nierzadko są bardzo potrzebne, np. gdy trzeba kupić ową wędkę w postaci aparatu słuchowego, systemu FM, wózka inwalidzkiego itp. itd.). Więc absolutnie nie chodzi mi o namawianie do odchodzenia od takich form wspierania, ale o pokazanie perspektywy, z jakiej to wspieranie powinniśmy widzieć.

To tyle moich refleksji na dziś – i trudno mówić, że to przypadek, że akurat wczoraj czytełem Twoje teksty i nie wiedziałem jak odpisać, a dziś sam mi się „podłożyłeś”{. Kocham takie uśmiechy Pana Boga.
Grzegorz

P.S.: ks. Piotra Pawlukiewicza bardzo z małżonką poważamy, spotkaliśmy go kilka razy, prowadził też u nas rekolekcje parafialne jakiś czas temu, to był też niezapomniany czas.
P.s. 2: Gdybyś kiedyś uznał, że warto o podjętych kwestiach porozmawiac kiedyś przed kamerami – to nie odmówię, bo mam taką obserwację, że w kręgach ludzi mocno związanych z wartościami religijnymi, związanych z obecnym establishmentem dominuje przekonanie, że na pierwszym miejscu wsparcie opiekuńcze, wrażliwość, podejście paternalistyczne, że jesteśmy, aby uwrażliwiać, aby być takim „sumieniem pelnosprawnych” ale nie koniecznie musimy więcej dawać z siebie.

Hmmmm

Cóż, muszę powiedzieć, że przemyślenia Grzegorza mnie przekonują 🙂 A Ciebie?

Post Scriptum

Grzegorz – mimo dojrzałego wieku (lada moment, a będzie miał wnuki – to moja prywatna przepowiednia 😉 ) – pracuje jako animator w restauracji. Bardzo nietypowej zresztą, bo… Restauracji DIFFERENT (idę tam zresztą na kolację 3 sierpnia). Poznał mnie ostatnio z jej założycielką, Anią Bocheńską. Różnie ludzie komentują, ale dwa rodzaje komentarzy dominują: Kobieta z misją oraz To bardzo piękna kobieta. Cóż – ja nie potwierdzam i nie zaprzeczam, a Ty obejrzyj fragment sezonu #GnyszkaLive, którego była jedną z bohaterek:

 

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily