W Szpitalu św. Rodziny przy ul. Madalińskiego przyszedł na świat nasz Maksio. Szpital i jego Dyrektora darzyłem estymą już wcześniej, jak zresztą cały tabun warszawiaków, ale jedno malutkie wydarzenie mnie ujęło jeszcze bardziej.

To było już po porodzie, kilka tygodni później, gdy sprawdzaliśmy poziom bilirubiny we krwi Maksia. Niestety, okazało się, że jest na tyle wysoka, by Oleńka z Maksiem musieli zostać w szpitalu na parę dni dla zażycia kąpieli słonecznych. Tzn. bardziej lampowych, niż słonecznych 🙂 Grunt, że dzięki temu żółtaczka fizjologiczna się cofnęła.

przed ogłoszeniem wyników pomiaru poziomu bilirubiny, byliśmy na lodach :-) Oryginalne foto: http://instagram.com/p/QW-an3kGQF/?modal=true

przed ogłoszeniem wyników pomiaru poziomu bilirubiny, byliśmy na lodach 🙂 Oryginalne foto: http://instagram.com/p/QW-an3kGQF/?modal=true

Zostaliśmy już przyjęci na oddział, Oleńka dostała łóżko, Maksio swoje akwarium i okulary, a ja stołeczek odwiedzinowy. W związku z tym, że perspektywa paru dni w szpitalu była dla Oleńki dołująca, energicznie wziąłem się do rychtowania Maksia i ogarniania obejścia. W związku z tym, że wyczułem charakterystyczną woń, która niektórym kojarzy się z tytułem szambelana, zabrałe się do zmiany pieluszki. Gdy już ją zmieniłem, wyczyściłem tzw. podwozie i byłem w trakcie sięgania po nową… mój Pierworodny, dobrze zresztą nauczony artyleryjskiej sztuki wstrzeliwania się, dokonał poprawki. Na sam środek śnieżnobiałej, wykrochmalonej poszwy kołdry, pod którą miała spać Oleńka.

Konsternacja.

Wchodzi pielęgniarka, sprawdzić czy Maksio już przebrany, więc mówię pojednawczym tonem:

Ha, widzi Pani, akurat Maksio postanowił oznaczyć Państwa pościel, ale proszę się nie martwić, zaraz wszystko sprzątnę.

Na co pani pielęgniarka niczym nie zmieszana, nawet z pewnym – leciutkim, ale jednak – tonem wyrzutu, powiedziała do mnie:

Proszę Pana! Taka jest specyfika naszych pacjentów. I tu nie ma co się dziwić, to normalne. Zaraz Panu pomogę.

No właśnie. Mój Syn jest pacjentem, a nie PESELEM, albo zlepkiem komórek. Taki był dotąd zespół tego szpitala i za stworzenie tego dream teamu prof. Chazanowi chwała.

P.S. No dobra, kawiarnia i salonik prasowy w atrium też mnie ujęły 😉

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily