Kolejna procesja z okazji Bożego Ciała za nami. Od zeszłego roku tradycją jest (jeśli można mówić o tradycji przy drugim powtórzeniu), że kroczymy w niej w Ustce. Ale w życiu brałem udział w procesjach w wielu miastach i miasteczkach i pomyślałem sobie, że łączy je wszystkie parę rzeczy, które uwielbiam. O nich dziś opowiem.

To begin with…

Zacznijmy od tego, że z zasady lubię procesje, im bardziej wystawne, tym lepiej. Dlaczego? Bo wyrażają bardzo dobrze nasze królewskie pochodzenie. To, o czym mówiłem parę lat temu na pierwszej konferencji z cyklu Wiara w biznesie w Płocku. Na YT jest tylko fragment tego wystąpienia, ale posłuchajcie:

W największym skrócie mówiłem wówczas, że katolikom współczesnym brakuje na ogół świadomość tego, że skoro ich stwórcą jest Pan Bóg, stworzyciel nieba i ziemi, a matką Kościół, to znaczy, że królewskie standardy powinni mieć we krwi. Szczególnie ci, którzy poświęcili się życiu aktywnemu – przedsiębiorcy i pracownicy – ofiarując Mu swoją pracę, powinni zawsze móc ofiarować arcydzieło. Nie robotę, nie fuchę, tylko arcydzieło. Tak, to nie wyklucza porażek, ale poprzeczkę musimy mieć wysoko.

No i właśnie z tej racji, gdy brakuje dziś pompy w liturgii (pisałem o tym w jednym ze starszych wpisów) i kościelnych uroczystościach, tak bardzo na tym tle wyróżnia się Boże Ciało, gdzie wciąż jeszcze można zobaczyć bogato zdobione feretrony, sztandary, poczuć kadzidło, ogłuchnąć od bicia dzwonów, dzwonków i dzwoneczków, a gardło zedrzeć od śpiewania przejmujących pieśni, bijąc na ulicy, w codzienności, pokłony przed Królem… Święto tym bardziej wyjątkowe, że oparło się likwidacji oktaw, zarządzonej przez Pawła VI.

Boże Ciało gdzieś w Polsce

Boże Ciało gdzieś w Polsce

Gardło

No i gdy myślę o tym, co mnie w Bożym Ciele zachwyca, to muszę powiedzieć, że wszystkie te trzy rzeczy związane są ze śpiewem.

Tobie cześć, chwała

Pieśń prosta, ale o podniosłej melodii. Zawsze, gdy ją słyszę, mam ciarki, a gdy śpiewam – ogarnia mnie wzruszenie. W zasadzie rzadko poza Bożym Ciałem i Oktawą śpiewana. Znacie to uczucie?

Suplikacja

Kolejna rzecz wykorzystywana rzadko poza Bożym Ciałem i anteną Radia Maryja (tak, tak, codziennie rano po Różańcu jest śpiewana suplikacja). Nie wiecie co to? To cykl wezwań najpiękniej wyśpiewywanych przez wiejskie baby, zaczynających się od frazy Od powietrza, głodu ognia i wojny…

Przejmujące, tym bardziej w czasach, gdy wydaje nam się, że nic już nam nie grozi, łącznie z przyrodą, którą okiełznaliśmy. Gucio prawda.

Te Deum

Radosne Te Deum czyli Ciebie Boga wysławiamy to ostatnia rzecz, którą uwielbiam w Bożym Ciele. Wiele zwrotek, plastyczne obrazy, przy końcu ostatniej zwrotki zwykle żałuję, że to już koniec, choć wcale krótko się tej pieśni nie śpiewa! 🙂 Też tak macie?

Co jeszcze lubię?

Jeszcze jedno lubię w Bożym Ciele. To, że w naszej rodzinie to zawsze taka druga niedziela, ze wszystkimi przywilejami tego dnia. A w sezonie letnim z obowiązkową wizytą w usteckiej Herbaciarni, do której zanosimy śpiące dzieciaki i mamy parę spokojnych chwil 😉 Do tej samej Herbaciarni, w której napisałem ten wpis.

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily