Każdy lubi jeździć na konferencje. Branżowe, nie branżowe – w zasadzie obojętne. W czasie konferencji możesz poczuć się jak James Bond, jeśli na co dzień nie chadzasz w garniturze, możesz poczuć się jak minister, jeśli na co dzień nie jadasz ośmiorniczek, a akurat organizator postanowił nie oszczędzać na cateringu. Możesz poczuć się jak nieomal każdy… Sęk jednak w tym, że najczęściej konferencja kończy się dla Ciebie… źle.

konf

Od ośmiorniczek do Zlotu Dziwnych Ludzi

Nie chodzi o to, że ośmiorniczki doprowadzą Twój żołądek do rozstroju. Bynajmniej. Chodzi bardziej o to, że nie tylko najczęściej okazuje się, że prelegenci i inni goście nie byli aż tak porywający, jak zakładałeś że będą, ale także… ale także wrócisz do domu i na pytanie Żony o to, czy poznałeś jakiegoś potencjalnego klienta dla kancelarii (no tak! Przecież to był argument, którym uzasadniłeś wydatek!), odpowiesz jakąś mniej lub bardziej prawdopodobną zmyłką. A to, że ludzie na konferencji byli dziwni, a to że organizator przeznaczył za mało czasu na networking, a to że jeszcze coś.

O ile bliscy Ci uwierzą, o tyle ja takiej wymówki nie przyjmuję do wiadomości!

Jeśli wracasz do domu – jak znaczna większość uczestników tego typu eventów – bez jakichkolwiek profitów, nawet przyszłych, niepewnych, w postaci ciekawie zaczętych rozmów, to znaczy to, że albo faktycznie trafiłeś na Zlot Ludzi Dziwnych, albo nie potrafisz uprawiać networkingu, czyli nawiązywać i pogłębiać relacji.

Co zatem zrobić?

By unikać pierwszego scenariusza – po prostu chadzaj na wydarzenia płatne. Najlepiej te średnio drogie i drogie. Na darmowe wybierasz się na własną odpowiedzialność. Z kolei w drugim przypadku, musimy Ci uświadomić, że praca nad networkingiem w czasie wydarzenia zaczyna się… uważaj … sporo przed samym wydarzeniem!

Oto parę kroków, które musisz wykonać, by nie wyjść z takiego eventu bez szansy na korzyści:

  • przygotuj mowę windową, czyli sposób w jaki się będziesz przedstawiał,
  • przygotuj kilka przykładów swojej działalności, które będziesz opowiadał, zadbaj o to, by było jak najkrótsze, ale równocześnie pokazywały Twoje możliwości,
  • przygotuj strój na konferencję. Nie chodzi tyle o wygląd, bo zakładam że będziesz wyglądał normalnie, ale bardziej o to, żebyś nie stresował się w trakcie, że masz poplamiony krawat, albo zapomniałeś o pasku,
  • zaplanuj co zrobisz z pozyskanymi kontaktami w pierwszym tygodniu po konferencji. Weź pod uwagę połączenie się w mediach społecznościowych, zapis na newsletter, czy zaproszenie na kawę,
  • na event przyjedź wcześniej i w miarę napływania uczestników, wybieraj sobie rozmówców. Ba, wprowadzaj ich w kuluary, w końcy to Ciebie zobaczyli na miejscu jako pierwszego,
  • postaraj się poznać jak najwięcej osób, ale nie spiesz się. Rozmawiaj z tymi, z którymi Twoim zdaniem warto, jeśli widzisz że się pomyliłeś zakończ grzecznie po rozmowę i oddal się po angielsku. Pamiętaj, że nie wszystkich musisz poznać, podobnie jak nie wszystkie swoje koleżanki poślubiłeś 😉
  • rób notatki na wizytówkach, jeśli to konieczne. Jeśli nie bierzesz bilobilu i masz słabą pamięć, to za rok nie będziesz wiedział kto zacz,
  • po wydarzeniu zrealizuj plan obsługi pozyskanych kontaktów, o którym było wcześniej. NIEZWŁOCZNIE. Kontakt pół roku po konferencji to żenada, pamiętaj.

Na koniec, pamiętaj. Na konferencjach obecni są różni ludzie, ale dzielą się oni na trzy podstawowe grupy:

  • kukuruźnicy,
  • snajperzy,
  • inspektorzy budowlani.

Wytrawny networker unika pierwszych, trzyma z drugimi i wyłuskuje diamenty z trzecich.

 

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily