O multitaskingu napisano już wiele. To, co jest zadziwiające, to to – że prawie wszystko, co widziałem na ten temat, bliskie jest temu, co Amerykanie nazywają byczym nawozem. If ju noł łat aj min. Teraz to ja Wam powiem jak jest. Suchejta!

Jak piszą?

O multitaskingu pisze się głównie negatywnie. Widziałem prawie wyłącznie teksty na temat tego, jak to bardzo potrafi popsuć ludzką efektywność przełączanie się z zadania na zadanie i że wielki błąd popełniają ci szefowie, którzy wymagają od ludzi elastyczności w tym zakresie.

Pierwszy raz słyszysz o multitaskingu? Przepraszam, już tłumaczę. To inaczej umiejętność robienia wielu rzeczy naraz.

Wróćmy do głównego wątku. No więc, multitasking jest zły, a przełączanie się z zadania na zadanie jest rujnujące dla efektywności. Co więcej, często słyszałem to od pracowników, którzy w tego typu artykułach znajdowali pociechę dla swoich zbolałych dusz. Od czego zbolałych? Wyjaśnię na końcu, co mi się widzi w tym temacie aktualnie.

man-1633667_1280

Co myślisz?

Czytasz sobie taki artykuł o mutlitaskingu i myślisz mniej więcej tak:

O, jak dobrze, że ktoś wreszcie naukowo udowodnił, że praca inna niż przy taśmie montażowej Forda w XIX wieku, albo przybijanie pieczątek w urzędzie, jest rujnująca dla mózgu, a na dodatek negatywnie zmienia grupę krwi! Muszę zaraz pobiec z tym do szefuńcia i dać mu znać o tym odkryciu, od jutra w pracy będę odpoczywał i miał work life balance [o którym swoją drogą już pisałem w tekście pt. [3 rady] Jak odpoczywać by nie zwariować?]!

Oczywiście, że przesadzam, ale jeśli jesteś zmęczony i masz dość, to mniej więcej tak właśnie myślisz, prawda? 🙂

Jak jest?

Teraz powiem jak moim zdaniem jest. Otóż, jest tak, jak mówię od dawna. Życie polega na multitaskingu. Powtórz. Ży-cie po-le-ga na mul-ti-tas-kin-gu.

W ciągu dnia nawet emeryt wykonuje mnóstwo różnych czynności. Od mycia zębów, przez monitoring podwórka, aż po rozmowy telefoniczne i gotowanie. I co? I nic. Nikt się nie oburza. Na czym więc polega problem?

Problem polega na tym, że ludziom się wydaje, że multitasking to robienie wielu rzeczy równocześnie, czyli w dosłownym rozumieniu. Tak, taki multitasking może być zły (choć nie widzę powodu, by nie mieszać herbaty podczas rozmowy telefonicznej), ale… w poważniejszych sprawach jest on mało realny, jeśli nie niemożliwy na dłuższą metę. Może w gorących okresach firmowych jest konieczny. Jeśli firma jest beznadziejnie zorganizowana, to faktycznie taki okres może być ciągle.

Ale multitasking pojmowany jako przełączanie się między zadaniami, to kwintesencja życia! To właśnie dlatego we wpisie na temat zarządzania sobą w czasie piszę nie tylko o konieczności lektury książki Davida Allena (by uporządkować sobie spływający strumień pracy i go zaplanować), ale i lekturę na temat techniki Pomodoro, by podczas wykonywania danej czynności umieć unikać rozproszeń.

Ci, którzy hejtują multitasking, twierdząc że ani GTD, ani nic innego na świecie im nie pomaga, zapominają o podstawowej zasadzie – jeśli zdecydowałeś o tym co robisz kiedy, to rób dokładnie to i unikaj rozproszeń, a jeśli przychodzą – masz gotową procedurę, by nimi zarządzić. Ci, którzy mają problem z multitaskingiem, czyli po prostu życiem, zapominają o radzeniu sobie z rozproszeniami, a to – poza tworzeniem list zadań – drugi filar efektywności.

Rady

W związku z tym wszystkim, mam dwie rady:

  • jeśli masz osobisty problem z multitaskingiem, jednak poznaj Allena. Jest dostępny w różnych cenach w mnóstwie księgarni:

  • jeśli jesteś szefem i masz ciągły stan pożaru w firmie, poznaj prof. Bliklego i jego Doktrynę jakości. Po prostu.

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily