Jednym networking kojarzy się z cudownymi garnkami. Innym z magnetyczną kołdrą. Jeszcze innym z sokiem z gumijagód, które wciąż od wieków uprawia zaginione plemię Czejenów, a które firma rozdająca swoim sprzedawcom mercedesy produkuje w supernowoczesnym zakładzie. Innym kojarzy się z siecią komputerową. Jeszcze innym z fejsbukiem. I wszyscy oni się mylą, bo networking, to sztuka dobrego życia z ludźmi i właśnie o tym napisałem caaaałą książkę, za którą jeszcze Komitet Noblowski nie przyznał mi odpowiedniego lauru, ale to kwestia czasu 😉

Milczę – oddaję głos ludziom!

Ja to się już w życiu o zaletach networkingu nagadałem, więc pozwólcie, że oddam głos… Zdzisławowi 🙂 Tak, Zdzisławowi właśnie, bo anonimizuję mail, jaki wysłał mi… Zdzisław właśnie w odpowiedzi na któryś z odcinków #GnyszkaDaily. Swoją drogą, za to własnie lubię ten swój szalony e-dziennik, za żywe relacje z Czytelnikami!

Zdzisław pisze

Cześć,

chciałem się tym razem podzielić z Tobą dwoma historiami które ostatnio mi pokazały, że networking jest fajny. Jakby miały Ci się przydać – do wykorzystania po zmianie wszystkich imion na „Zdzisław’.

 

Sytuacja 1. Kupuję mieszkanie. W związku z tym w styczniu poszliśmy do doradcy finansowego z polecenia. Brat żony mojego przyjaciela, więc zapowiadało się spoko. Posprawdzał co trzeba (u nas był problem z umową Zdzisławy, bo na czas określony, więc tylko do jednego banku się kwalifikowaliśmy), wypełniliśmy papiery, wysłaliśmy… a tu decyzja negatywna. Według niego w innych bankach odpadamy w przedbiegach (właśnie ze względu na umowę na czas określony), więc jak młodzieniec z Ewangelii odszedłem zasmucony. Ale przespałem noc i pomyślałem sobie o innym znajomym, który też się kredytami zajmuje. Generalnie za gościem nie przepadam ze względu na jego podejście do życia i światopogląd, ale przecież Gnyszka pisał, że w networkingu nie można się na nikogo obrażać, więc zadzwoniłem. I, chociaż obaj doradcy pracują w tej samej firmie, od razu znalazły się dwa banki, do których jeszcze możemy złożyć wniosek. Znowu trochę papieru wyprodukowaliśmy, no i się udało. Wniosek: Ty to jednak masz rację:-).

 

Sytuacja 2. Za swoją misję życiową uważam robienie ze świata bezpieczniejszego miejsca. Dlatego poszedłem do pracy w AML i nie zrażam się służbą w NSR. I taki poziom realizacji tej misji pozwala mi mieć poczucie zintegrowanego życia na co dzień. Ale ostatnio znajomy na FB opublikował, że poszukuje militarysty ze znajomością angielskiego. Zgłosiłem się, bo czemu by nie. Okazało się, że z kolei jego znajomy ochrania statki morskie i chce napisać uwagę do dowództwa w sprawie zachowania ochroniarzy z Indii, a nie czuje się na tyle pewny w angielskim. No więc wziąłem, popatrzyłem na dostarczone materiały i po pół godziny odesłałem gotowe pismo. Dzięki networkingowi mogłem w 30 minut zrobić coś, żeby na drugiej półkuli załoga jakiegoś statku mogła z większym prawdopodobieństwem wrócić do swoich rodzin. Fajna sprawa.

 

Dobrej nocy i owocnego tygodnia! 🙂

Fajnie, co?

Jeśli kiedykolwiek networking kojarzył Wam się z czymkolwiek innym, niż sytuacje, które wyżej opisałem… to porzućcie te banialuki czym prędzej. Zróbcie to tak szybko, jak Robert Kubica jeździ po torze, a Andrzej Gołota zmykał przed którymś z przeciwników.

Jeśli potrzebujecie więcej argumentów, to kupcie sobie moją książkę, ale tylko wtedy, gdy macie za dużo pieniędzy, bo kosztuje aż nieco ponad 30 zł, co jest niesamowitym zdzierstwem jak na książkę o dobrym życiu i networkingu, na którym zna się byle jełop! Więc robicie to na własną odpowiedzialność jakby co:

 

Co z trzecim powodem?

Trzeci powód jest bardzo prosty. Dzięki networkingowi dokonałem niemożliwego. Czytałem ostatnio Najlepszego trenera, czyli wywiad rzekę z byłym selekcjonerem polskiej reprezentacji, prawą ręką Kazimierza Górskiego i legendą greckiego futbolu, Jackiem Gmochem. Pamiętam, że w niedzielę przyszła mi do głowy myśl, że warto byłoby Pana Jacka poznać. 10 minut od tej myśli miałem w telefonie Jego numer. W poniedziałek rano zadzwoniłem. W środę spotkaliśmy się na kawie i zamiast planowanych 30 minut, spędziliśmy razem w Sheratonie półtorej godziny:

Pozdrawiamy Was z Panem Jackiem 😊

Post udostępniony przez  Maciej Gnyszka (@maciejgnyszka)

Fajnie, prawda? Gdy opowiadałem tę historię na ostatnim Wieczorze TB Siedleckiego, słusznie ktoś zwrócił uwagę na to, że to piękna ilustracja działania networkingu. Ano tak!

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily