Gdy wystartowałem z tym projektem, niejeden popukał się w głowę 🙂

Łukasz

Jakiś czas temu kolega podpowiedział mi, bym – jego wzorem – zaczął prowadzić internetowy dziennik. Nie w formie bloga, bo bloga przecież i tak już prowadzę… ale w formie codziennego newslettera. Sam się zadziwiłem tym pomysłem, ale w końcu na niego przystałem. Bo skoro Łukasz codziennie od kilku lat codziennie przesyła maila swoim subskrybentom, których przez lata zebrał ponad 100 000, to dlaczego ja nie mogę?

Jak pomyślałem, tak zrobiłem

To już ponad rok, odkąd piszę #GnyszkaDaily i ostatnio przekroczyłem magiczną liczbę 1011 odbiorców. Na początku pisaniu towarzyszyły wielkie emocje, coś jak przy pierwszych postach na blogu, później już do tego przywykłem, ale mimo to wciąż sprawia mi ta działalność ogromną frajdę.

Promocja

By propagować Daily, na początku podczas pisania odcinków nagrywałem lajwy na facebooku i rzeczywiście w trakcie lajwów dopisywało się po kilku odbiorców. Później nagrałem parę filmów, które można sobie obejrzeć cały czas na moim kanale na YT:

Pierwszy:

Drugi:

Trzeci:

Sporo, prawda? 🙂 Częściowo wynika to ze sklerozy, bo nagrywając kolejne widocznie nie pamiętałem o poprzednich, jednak od przybytku głowa przecież nie boli! Na pewno dzięki temu pokazałem różne jego aspekty.

Później wpadliśmy na pomysł, by na blogu na stałe zamontować okienko do zapisu – zarówno w formie pop-upu, jaki i pod każdym postem. Minęła pierwsza rocznica pisania, powoli zbliżamy się do kolejnej, jednak radość pisania nie zmniejsza się ani trochę.

Największą radość…

…sprawiają oczywiście maile, które przychodzą zwrotnie. Dziś postanowiłem jednego zacytować i w sumie to przez niego piszę ten wpis. Pani Anna od czasu do czasu – sprowokowana którymś z odcinków Daily pisze do mnie coś dłuższego. Poniższy mail przyszedł do mnie po tym, gdy zachęciłem Czytelników do obejrzenia mojej rozmowy z Rafałem Otoką – Frąckiewiczem, twórcą Pitu-Pitu. Zobacz do jakich rozmyślań potrafią skłonić moje szybkie notatki z codzienności:

Podoba mi się nazwa i program Pitu-Pitu:)
Networking i pomysły – simple, selfpropelling i proliferating.

Dotarło do mnie, że kochanie siebie = tu także dbanie o swoje granice, zdrowe dbanie o swój interes jest podstawą kochania bliźniego albo kochania go właściwą miarą, taką, jaką chce Bóg we mnie.

To moje postanowienie noworoczne.

Drugie – własna wartość. Podoba mi się to wprawianie ruch, robienie czegoś twórczego i mającego ciągłość i horyzont, i stwarzanie, dlatego dobrze się tu słucha i czyta.

Cała idea networkingu, o której u Pana czytam, opiera się na podstawowym mechanizmie, kanale, przez który płynie życie = wymianie tj. braniu i dawaniu lub dawaniu i braniu (give-and-take to po ang. kompromis). Mnie się ta idea networkingu zawaliła na polu niezawodowym. Dlatego korzystam z okazji i wreszcie napiszę, że trafiając na te posty, czuję się, jakbym trafiła na ziemię nieznaną i się dziwiłam, jak tak można z takim zaufaniem do ludzi i że się da i że nawet to przynosi sukcesy dla obu stron w dziedzinie okupionej dużo większym ryzykiem, tj. na skalę firmy, finansów etc.

Do tego trzeba odwagi i zaufania albo odwagi zaufania.

Zastanawiałam sie, jak to inni robią. Choć mam stałych i wiernych uczniów by word of mouth i sama to jakoś realizuję do pewnego stopnia.
Wynajmuję od 2 lat kawałek biura na swoją działalność popołudniu i przeżyłam trochę 2 lata temu szok poznawczy – właściciel mnie wprawił w bezdech, gdy zobaczyłam, jak wprawia w ruch swoją sferę zawodową przez solidność, zaufanie i relacje. I jak się tam wchodzi, to jest więcej tlenu.

Dziwiłam się jego zaufaniu i jak granice są wyregulowane. Oczywiście funkcję regulatora pełnią pieniądze, ale to akurat pozytywnie kształtuje relacje, w których każdy zna swoje miejsce.

Przykłady przedsiębiorczości w Polsce międzywojennej pokazują, jak pomysł generuje pomysł. Społeczeństwo i wykształcenie, aspiracje, elity – uczyłam w szkole katolickiej niepublicznej. Mówiłam im, że wy będziecie elitą. Potem po zmianie doświadczyłam boleśnie w pracy zawodowej mentalności niechęci do wysiłku i zmiany wynikającej z uczenia się nowego, jak zatykają sobie uszy, gdy zaczyna rosnąć już dobra pszenica.
Nie to żebym była z innej gliny – mnie blokuje co innego, wcale nie lepsze 🙂


Bolesne jest też napięcie między dobrym aspiracjami, na kórych stoi wielopłaszczyznowy wzrost ku pełni człowieczeństwa a zgodą na przeciętność. To trudna lekcja do odrobienia z przekształcenia mentalności pod wieloma względami.


Dziękuję za dzielenie się i życzę dobrego roku 2019 z dynamiką, rozmachem i energią.

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily