Jak być może wiesz, wydałem parę książek 🙂 Jedne z wydawnictwami inne bez. Najwyższa pora podsumować te doświadczenia, żeby każdy mógł sam zdecydować w jakim kierunku sam powinien pójść. Tym bardziej, że co jakiś czas jestem pytany o to jak warto wydać książkę – z wydawnictwem, czy bez.
To zależy…
Odpowiedź na to pytanie to zarazem klasyczna odpowiedź socjologa na każde możliwe pytanie. Bo to naprawdę zależy od tego jaki masz cel. Co innego będę radził jeśli Twoim celem jest zdobycie publiki, a co innego, gdy Twoim celem jest podzielenie się książką ze swoją widownią, która już jest.
Współpraca z wydawnictwem
Ja swoje pierwsze książki wydałem z wydawnictwami. Pierwszą niebiznesową – czyli płytę z pierwszej edycji konferencji Żyj w obfitości – wydałem wspólnie z Glorią24 i umowa była prosta. Wydawnictwo ma wyłączność na wydanie, my jakiś tam udział w przychodzie ze sprzedaży i spory rabat na zamawiane egzemplarze. Swoją drogą – nakład się już wyczerpał, więc jej nie zdobędziecie 🙂
Onepress czyli Helion
To jednak mało klasyczny przykład, bo zazwyczaj wygląda to zupełnie inaczej, czyli tak jak z wydawnictwem Helion, które ma biznesową markę Onepress.
Gdy przeczytałem Rewolucję social media Michała Sadowskiego (Sadek chodź tu – ciekawe, czy Michał wciąż monitoruje tę frazę ;-)), pomyślałem sobie, że swoją pierwszą książkę o tematyce zbliżonej do biznesu, która będzie w stanie edukować rynek i przy okazji budować moją pozycję ekspercką, wydam właśnie w Onepressie. Poprosiłem Michała o radę jak to zrobić najłatwiej i skierował mnie do Piotra, który w Onepressie odpowiadał wówczas za współpracę z autorami.
Tak oto powstał najpierw mój Fundraising. Pierwszy polski praktyczny podręcznik, a później Szlachetny cel Szczepana Kasińskiego, czy ostatnia część naszej trylogii, czyli Fundraising krok po kroku Michała Osieja. Wszystkie wydane przez Gnyszka Fundraising Advisors, przez co do dziś wiele organizacji pozarządowych z wdzięcznością spogląda w naszą stronę 🙂 Jeśli masz chęć kupić u mnie pakiet i dorzucić do niego jeszcze wydaną później przez Towarzystwa Biznesowe książkę Dlaczego networking nie działa…, i Autobiografię Lee Iacocki wydawną w Wydawnictwie EMKA, wystarczy że klikniesz w poniższy obrazek i przejdziesz do płatności. Przesyłka będzie gratis 🙂
Jak się pracuje z wydawnictwami?
No cóż, jeśli nie jesteś Henrykiem Sienkiewiczem, Wisławą Szymborską, albo chociaż jakąś fletogryzarką z pierwszych stron gazet plotkarskich, to nie masz co liczyć na to, że wydawca wyda Twoją książkę za darmo. Oczywiście to też nie oznacza, że jeśli masz pieniądze, to każdy wyda cokolwiek co do niego przyniesiesz. Porządne wydawnictwa mają swoje redakcje, które oceniają materiały.
Generalnie jednak jest tak, że do wydawnictwa nie idzie się po to, by na książce zarobić, tylko po to, by dzięki wydawnictwu wzmocnić swoją markę. Tak to jest, że jeśli Twoja książka jest w Empiku i stoi na półkach wydawnictwa obok książek mądrych ludzi, to nie tylko Twoja babcia i mama pękają z dumy, ale w ogóle zaczynasz być postrzegany lepiej, niż byłeś dotąd. W czasach wtórnego analfabetyzmu nie tylko ludzie w okularach, ale także autorzy książek postrzegani są jako arystokracja 😉
Jeśli zatem sprzedaż wszystkie egzemplarze autorskie, zwykle wychodzisz na zero i jeśli zaspokoiłeś popyt wokół siebie, to możesz liczyć na to, że dzięki mocy marketingowej wydawnictwa dotrzesz do nowych odbiorców, którzy z kolei skonwertują na inne Twoje usługi. W ten sposób książka ma szansę się opłacić wprost. Bo to, że opłaci się nie wprost to tym pewniejsze im mocniejsze wydawnictwo bierzesz za sojusznika (a co za tym idzie – im większe koszty poniesiesz).
To może selfpublishing?
No właśnie. To dla kogo jest selfpublishing? Odpowiedź jest bardzo prosta. Dla każdego, kto nie spełnia warunków opisanych wyżej 🙂 Czyli dla każdego, kto dysponuje własną społecznością i własnym kanałem kontaktu z nią. Czyli czym? Listą mailingową, profilami społecznościowymi, mocnym blogiem i czym tam jeszcze chcesz! Nie przez przypadek najgłośniejsze polskie przykłady książek wydanych tą metodą, czyli na własną rękę – to właśnie książki wydane przez blogerów.
Blogerzy selfpublisherzy
Najgłośniejszy jest oczywiście Finansowy Ninja Michała Szafrańskiego, książki Jasona Hunta (zwanego przedtem Kominkiem, który nawet swoją pierwszą książkę wycofał z obrotu pod marką wydawnictwa i ponownie puścił w obieg wydaną już samodzielnie!), czy 10 kroków do maksymalnej produktywności Michała Śliwińskiego, założyciela Nozbe. Wszyscy oni po prostu nie potrzebowali siły wydawnictwa, by dotrzeć do odbiorców. Raz, że ci, których mają w swojej społeczności zapewnią odpowiedni popyt, to jeszcze będą na tyle zdeterminowani, by pomóc w dotarciu do kolejnych, że cała impreza z dużym prawdopodobieństwem zepnie się sama.
Jeśli nie masz społeczności, albo kanału komunikacji z nią… no cóż, przyzwyczaj się do życia z paletą swoich książek w domu 🙂
Moje selfpublishingowe wiersze
Tą drogą postanowiłem podążyć i ja, gdy przemyśliwałem na temat wydania własnego tomiku wierszy. Tym bardziej, że postanowiłem wydać jedynie 200 egzemplarzy w oprawie wysokiej jakości. Oferta, którą dostałem od studia graficznego i drukarni zarazem była bardzo ciekawa. Tu zresztą wprost polecę Iwonę, bo robi cudowne rzeczy:
Oferta była ciekawa, bo zakładała dwa warianty – sam załatwiam sobie numer ISBN, albo robi to za mnie drukarnia. W przypadku pierwszego wariantu skład i druk były tańsze, więc – choć nie lubię wszystkiego robić sam – zdecydowałem się na tę opcję. Tutaj muszę pochwalić serwis e-isbn.pl, bo pozyskiwanie tych numerków było naprawdę przyjemnością, choć raz musiałem zmniejszać ciężar pliku ze skanem dokumentu, ale to mały szczegół.
Perfekcja wydania i budżetu
Jako, że z Iwoną mocno popracowaliśmy nad jakością wydania, to od pierwotnego założenia budżet zwiększył się ponad dwukrotnie 😀 No ale wiecie, dobry papier, płótno na okładce i złocenia… to wszystko kosztuje! Stąd też cena pojedynczego tomiku wyszła kosmiczna, bo aż 109 zł.
Założyłem więc, że moje pierwsze dzieło będzie rozchodziło się leniwie przez najbliższe 10 lat, bo przy tej cenie jednak nie bardzo mogłem wierzyć, że będzie inaczej (OK, dzięki wysłaniu 17 egzemplarzy autorskich do bibliotek uniwersyteckich początkowe tempo ubywania egzemplarzy było naprawdę szybkie ;-)). I to pomimo debiutanckiego wieczorka poetyckiego, na którym Ksawery Szlenkier z Marcinem Kwaśnym czytali moje utwory.
Szok y niedowierzanko
Jakież więc było moje zdziwienie, gdy kilka tygodni temu, czyli raptem niecałe 3 miesiące po wydaniu wierszy, zauważyłem że zostało mi już tylko 80 egzemplarzy! Oznacza to, że 60% nakładu znalazło swoich nabywców. To w sumie nie aż takie dziwne, bo na przykład zdarzył się taki nabywca, który kupując 3 egzemplarze tylko jeden przeznaczył do użytku, dwa pozostałe zaś – stricte w celach inwestycyjnych 😀 Zamierza je za dziesięć lat spieniężyć po parokrotnie wyższej cenie, czym mnie ujął.
Jeśli masz chęć na mój tomik i chcesz zmniejszyć pulę pozostałych 40% nakładu, zapraszam pod poniższy obrazek:
Dobra, a jak z temi ebookami?
Z ebookami rzecz ma się jeszcze przyjemniej. Możesz je stworzyć w swoim edytorze tekstu, z jego poziomu zamienić w zasadzie na każdy możliwy format ebooka (te wszystki epuby, mobi, etc.) i powiesić gdzieś w sieci. Koszty jakie ponosisz, to tylko czas, prąd którym pożywi się komputer i herbata z kawą, które wypijesz w trakcie produkcji ebooka.
Ja wydałem już 3 tytuły tym sposobem i planuję kolejne. Dotychczas wydane to:
- www.KatoliccyMiliarderzy.pl – Katoliccy miliarderzy. Dlaczego ich w Polsce nie ma i dlaczego ich bardzo potrzebujemy?
- www.EquityCrowdfunding.pl – Jak dzięki social media zebrać 500 000 zł od inwestorów (i niechcący stać się milionerem)?
- www.109powodow.pl – 109 powodów, by mieć dzieci.
Co przed Tobą, Panie Gnyszko?
Muszę powiedzieć, że spodobała mi się zabawa w selfpublishing 🙂 Dlatego jeszcze w tym tygodniu spotkam się z innym studiem graficznym i zarazem inną drukarnią, by porozmawiać o wydaniu wielkonakładowej książki. O czym będzie? Co planuje Maciej Gnyszka? Czym wstrząśniemy teraz rynek książki?
Hohohoho! Za dużo chcielibyście wiedzieć, ale… no dobrze. Powiem wszystko jak na spowiedzi 🙂
Gnyszka Wyciska na papierze?
Jakiś czas temu ktoś rzucił pół żartem pół serio, że powinienem wydać swoje pogłębione wywiady z YT, które w sumie dużo uczą o biznesie, byciu dobrym człowiekiem, szefem, przedsiębiorcą… Mi tam dobrych pomysłów parę razy nie trzeba poddawać i temat ruszyłem. Na mailu siedzi już jakaś oferta w tej sprawie, w tym tygodniu kawa z drukarnią i pewnie do wakacji możecie spodziewać się tej książki. Już teraz można ją sobie kupić za 49 zł. Na pewno będzie droższa, bo to znów nie będzie byle szmatka, tylko porządne wydanie i obejmie ona wszystkie odcinki #GnyszkaWyciska do końca 2018 r. 🙂 Jeśli macie chęć w ciemno sobie zamówić, to bardzo proszę pod tym obrazkiem: