Zacznijmy od tego, że nie jestem przeciwnikiem dawania informacji zwrotnej. Wręcz przeciwnie – uważam, że przyzwyczailiśmy się do niedawania jej wcale. Poświęciłem temu osobny wpis przed niedługim czasem w sumie. We wpisie pt. Reaguj! pisałem o tym, że pozytywnego nie dajemy wcale, a negatywny też za rzadko w sumie. Dlatego każda osoba, której się chce dawać feedback jest na wagę złota… wśród nich trafia się jednak tombak. Ludzie, którzy zamiast przekazać feedback chcą uszczęśliwić Cię na siłę. A jak wiadomo – uszczęśliwianie na siłę, to gwałt.
Bo Ty nie przyjmujesz krytycznych uwag do wiadomości
Rok temu o tej porze (no, może trochę wcześniej) wracałem z Forum Ekonomicznego w Krynicy. A może to było dwa lata temu? Nieważne. Na pewno po drodze przez jakiś czas pisałem sobie z… nazwijmy go Zdzisławem. Zdzisław ma dość specyficzny sposób komunikacji. Nazwałbym go tajniacko-plotkarskim. Lubi tworzyć wrażenie, że wie więcej niż inni, że poznał kulisy wszystkiego, co inni widzą tylko z fasady, a swoje tezy uwielbia prezentować jako orzeczenia dogmatyczne.
No cóż, mnie również nie brakuje pewności siebie, jednak odkąd zakochałem się najpierw w Kole Wiedeńskim, a później w szkole lwowsko-warszawskiej i jej kontynuatorami pokroju Kotarbińskiego, fanatycznie wręcz próbuję ZROZUMIEĆ. Zrozumienie nie jest zaś możliwe bez prześledzenia przesłanek i sposobu rozumowania rozmówcy. Dlatego zawsze zadaję dużo pytań, które być może niektórzy postrzegają jako głupie, bo najczęściej dotyczą rzeczy podstawowych.
Tak było i tym razem. Zdzisław prezentował mi swoje orzeczenia dogmatyczne na temat jednego z moich przedsięwzięć, a ja zadawałem na ich temat mnóstwo pytań, próbując je zrozumieć. To go zirytowało (zresztą mnie też poirytował), co wyraził słowami, które stanowią tytuł tej sekcji: Bo Ty nie przyjmujesz krytycznych uwag.
Przesłanki, nie wnioski
Jak już napisałem wyżej, mój umysł przyjmuje tylko całe wnioskowania. Powtórzę: wnioskowania, a nie wnioski. Jeśli ktokolwiek chce, bym na wiarę przyjął jego wnioski, bez podania wnioskowania, które go do tych wniosków doprowadziło, stawia mnie w dość przemocowej sytuacji. Bo oto zdaje się mówić tak:
Jam jest Pan Bóg Twój, którym Ci zaprezentował wynik mojego rozumowania, który masz przyjąć jak objawienie natentychmiast!
Reaguję na to dwojako. Jeśli akurat mam chęć ćwiczenia się w byciu miłym bez względu na okoliczności (a najczęściej mam) moją odpowiedzią jest staropolskie: Dziękuję! Jeśli zaś przeżywam dzień, w którym tej chęci mi brakuje, używam jeszcze bardziej staropolskiego Spie*dalaj 🙂 Oczywiście tylko wówczas, gdy ktoś zignoruje co najmniej kilkukrotnie moje pytania i prośby o potraktowanie mnie poważnie.
Bądźmy poważni
Bo to w zasadzie kwestia trakowania się poważnie. Jeśli zmuszasz kogoś, by przyjął wnioski do których doszedłeś, bez umożliwienia mu przeanalizowania i zrozumienia ich genezy, by przyjąć je całym sercem, umysłem i rękami je wdrażać – to jesteś skończonym, zadufanym bęcwałem, intelektualnym gwałcicielem. Tak, gwałcicielem.
Jeśli chcesz przekazać komuś feedback, zrób to wg tego schematu:
- Opis faktów: Wydaje mi się, że rzeczy mają się tak, tak i tak.
- Interpretacja: Oceniam to tak, tak i tak.
- Propozycja działania: W związku z tym proponuję to, to i to.
Tylko wtedy masz szansę odkryć, że:
- Możesz mylić się co do faktów: nie znać niektórych, albo fałszywie postrzegać te, które znasz.
- Możesz je w konsekwencji źle interpretować. Nie tylko na skutek punktu pierwszego, ale także na skutek niedokładnej znajomości celów swojego rozmówcy.
- Twoje propozycje na skutek błędów w poprzednich dwóch punktach mogą się okazać kompletnie od czapy.
Ite ad Goldratt
Jakaż była moja radość, gdy dowiedziałem się, że słynna teoria ograniczeń (TOC) oparta jest właśnie o podejście, które tu pokrótce opisałem i które wyznaję od dawien dawna 🙂 A przecież TOC, to narzędzie, które pozwoliło tysiącom firm na całym świecie zamienić obroty w dochody w zaledwie kilka lat i to bez względu na branżę, czy szerokość geograficzną, pod którą działały! Dlatego każdemu polecam poczytać Goldratta:
Postscriptum o Kotarbińskim
Jeszcze odnośnie Kotarbińskiego, to wspomniałem o nim nie bez kozery. Przypomniałem sobie o nim dziś rano, przeglądając swój tomik wierszy w poszukiwaniu kawałka, który mógłbym dziś wkleić w Instagram 🙂 Na co trafiłem? No właśnie na poczciwego Kotarbińskiego: