Rzecz działa się nad morzem kilka lat temu. Krótka rozmowa z najstarszym z moich Synów uświadomiła mi – po raz kolejny zresztą – jak istotne w życiu są marzenia. I tak, dobrze się domyślacie – opisywane wydarzenia miały miejsce w Ustce, o której już na blogu pisałem wielokrotnie.

Ustka – miasto marzeń

Oczywiście, że jeśli rzecz dzieje się nad morzem, to w moim przypadku musi się dziać w Ustce. To kurort nadmorski, który pokochała moja globtroterska dusza już prawie 20 lat temu i co roku odkrywa w nim nowe rzeczy 🙂 I choć brzmi to jak codzienny bruderszaft z pradziadkiem, który ma Alzheimera, to ja nie kłamię – co roku moja Ustka zaskakuje mnie czym innym. Także tym, że wciąż nie dostałem propozycji objęcia funkcji burmistrza honorowego 😉

Zresztą poczytaj więcej o tym cudownym miejscu na Ziemi:

Ależ Maksio był malutki, gdy robiłem to zdjęcie <3

Rozmowa z Maksiem o marzeniach

No właśnie, jak to było z Maksiem i jego marzeniami któregoś roku w wakacje? To było tak. Zauważyłem, że zapamiętale kopie łopatką blisko brzegu i jeszcze bardziej zapamiętale wsypuje swój urobek do wody. Z początku wyglądało to trochę na syzyfową pracę, ale im starszy jestem, tym coraz bardziej się przekonuję do tezy o tym, że ludzie wszystko co robią, robią w poszukiwaniu spójności, więc jeśli ja gdzieś sensu nie dostrzegam, to po prostu muszę o czymś nie wiedzieć.

Dlatego lubię zadawać masę pytań, które często odbierane są zupełnie inaczej 🙂 Nagrałem o tym nawet małe widełko:

Kiedyś miałem marzenie, by mieć telewizję, dziś mam jutuba 😉

Wróćmy jednak do Maksia. Kopał i kopał, wrzucał piasek do wody i wrzucał… Podszedłem do niego palcach, zacząłem przyglądać się z bliska…

Chwilę później miał miejsce dialog, który zapamiętam do końca życia

– Maksiu, a co takiego robisz?
– Tata, wiesz, ja powiększam Polskę!

Nie wiedziałem, czy bardziej mam płakać ze śmiechu nad prostolinijnością swojego Pierworodnego, czy płakać ze wzruszenia nad dziecięcą miłością do ziemskiej ojczyzny.

Dlaczego marzenia są ważne?

Zwróćcie uwagę, że w tym przykładzie od momentu poczucia marzenia (no właśnie – poczucia, czy wymyślenia?) do jego wdrożenia nie minęło dużo czasu. Nie zraził się też kilkuletni Maksio tym, że potencjał powiększania Polski przy pomocy dziecięcej łopatki był nieduży. Po prostu wziął się za realizację marzenia przy pomocy tych środków, jakie aktualnie miał pod ręką.

Dlaczego to takie istotne?

Dlatego, że wszystko co intencjonalnie robimy wydarza się dwa razy – najpierw w naszej głowie, dopiero później w rzeczywistości, gdy szukamy sposobu na to, by wyobrażenie przenieść do rzeczywistości. Dzięki wyobrażeniu znamy ten ideał, którzy przyświeca nam niczym projekt garnka mistrzowi ceramiki, albo projekt budowlany generalnemu wykonawcy. Bez tego po prostu byśmy tylko nieustannie błądzili.

Załóżmy, że każde marzenie się ziści

Ambitny plan, czy zdrowa aspiracja tym się różnią od marzenia, które nie jest dla nas zobowiązujące, a po prostu ot tak pomyślane, że brana na poważnie jest też poważnie analizowana. Nie pod kątem wykonalności – bo każdy ambitny plan z początku wydaje się niewykonalny, ale pod kątem zupełnie innego pytania. To pytanie brzmi:

Co musiałoby się wydarzyć przedtem, żeby wydarzyło się to, co sobie zamierzyłem jako cel ostateczny?

Jeśli wystarczająco długo zadasz sobie to pytanie… to dojdziesz – być może w tysiącu kroków – do tego, co musisz zrobić TERAZ. Nie po to, by mieć pewność, że osiągniesz swój cel, ale że znacząco zwiększysz jego prawdopodobieństwo.

Wyobraź sobie, że za 5 lat chcesz stanąć na Księżycu. Masz do wykonania zupełnie inną serię ruchów, niż wówczas, gdy postanowisz sobie za 5 lat o tej porze być w Sosnowcu. Na dobrą sprawę w tym drugim przypadku przez 5 lat minus jeden dzień nie musisz robić nic. Zupełnie NIC. Prawda? Ale w przypadku pierwszego marzenia… musisz solidnie pomóżdżyć i być gotowym na to, że plan w międzyczasie się zmieni. Dlaczego? Bo dziś sposobów znalezienia się na Księżyciu jest niewiele (być kosmonautą NASA, albo ESA, albo pracować w SpaceX – coś pominąłem?), ale w ciągu tych 5 lat może się to znacząco zmienić.

Po raz pierwszy w ten sposób pomyślałem w 2016 r. po swoim pierwszym seminarium Miracles Of Capital, na podstawie którego nagrałem to szkolenie:

Oczywiście nie była to jedyna rzecz, którą z niego wyniosłem. O pozostałych dwóch też w nim opowiadam, a po prawdzie to liczba rzeczy, które z niego wyniosłem i do dziś z każdą kolejną edycją wynoszę rośnie w zastraszającym, czy raczej – niesamowitym tempie 🙂

Warto marzyć

Warto marzyć, ale jeszcze bardziej warto brać marzenia na poważnie – bo tylko dzięki temu mogą stać się rzeczywistością 🙂 Udanej realizacji marzeń życzę!

Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki
i zobacz, jak 
robić networking w jego stylu!

Zapisz się na mój e-dziennik
Maciej Gnyszka Daily