Po ostatnim wpisie na temat pieniędzy z Unii Europejskiej (nazywanej przez niektórych Mumią), dostałem kolejny list od Czytelnika 🙂 Publikuję go dziś, w dniu gdy Pan Donald po krótkich negocjacjach w Brukseli ogłosił sukces. Istotnie, tych miliardów to dostaniemy chyba nawet i z czterysta. Ogólnie jednak nie ma się czym podniecać – by je wydać, trzeba mieć swoich drugie tyle, a jesteśmy w takiej sytuacji, że nie dość że swoich nie mamy, to nawet i spory dług spłacamy…
Tak po prawdzie, to trochę jednak żenujące, że tablicę na Fejsie zaspamowali mi znajomi przejadacze unijnych pieniędzy (widzący w tym kwintesencję przedsiębiorczości), wznoszący gromkie okrzyki o tym, że to wielki dzień dla Polski, etc., etc. Tak, specjaliści od kładzenia asfaltu w cenach z kosmosu już zacierają ręce…
No, ale nie marudźmy i przejdźmy do listu od Czytelnika i kejsu z Jego podwórka:
Przeczytałem Twój wpis o piniędzach z Łunii i postanowiłem opisać historię z życia wziętą.
Przedsiębiorca wystąpił o środki z UE na założenie portalu, na którym za darmo publikowane będą pomoce dla nauczycieli, scenariusze zajęć, pomysły na zabawy. Idea zacna, rośnie wartość merytoryczna oraz różnorodność lekcji i zajęć w przedszkolach. Nauczyciele się dokształcają, bo mają do tej wiedzy wolny dostęp.
Środki unijne pozwalają na zamawianie tekstów u fachowców, po stawkach przewyższających rynkowe. Wszyscy są zadowoleni.
W tym samym czasie czasopisma fachowe, które od lat oferują podobną treść zaczynają tracić czytelników, bo nie mogą konkurować z portalem. Po pierwsze dlatego, że za pismo trzeba płacić, a dostępne w internecie materiały są za darmo. Po drugie, autorzy przestają w nich publikować, bo wierszówki są mniejsze niż honoraria z dotacji. Środki UE są przeznaczone przede wszystkim na nowe przedsięwzięcia, więc pismo nie może o nie wystąpić.
Kończy się więc na tym, że pismo zaczyna przynosić straty, zwalnia się ludzi, ogranicza zamówienia w drukarni, w ostateczności może trzeba będzie cały interes zamknąć.
Na rynku zostaje tylko dotowany portal. Fundusze UE są jednak czasowe. Co się stanie jak się skończą? Czy właściciel tej firmy będzie się starał o pozyskanie reklamodawców, a może wprowadzi odpłatność? Najprawdopodobniej jednak zamknie tę stronę i wystąpi z kolejnym wnioskiem o środki na nowy pomysł – już z innej branży (bo przecież ważna jest innowacyjność).
Została po nim spalona ziemia. Czasopismo upadło, odbudowanie go od zera wymaga czasu, pieniędzy i pracy, znacznie więcej niż utrzymanie go przy życiu. Portal przestał działać, bo jego utrzymanie bez dotacji w warunkach rynkowych jest niemożliwe, a łatwiej dostać pieniądze na nowy projekt, niż utrzymać na rynku istniejący.
Ludzie zostali bez pracy, nauczyciele bez źródeł dodatkowej wiedzy, uczniowie wracają do nudnych programów z podręczników. I tak fundusze UE wspierają gospodarkę.